Komisję śledczą w sprawie działań Antoniego Macierewicza może i należało powołać. Na pewno jednak w ogólnym rozrachunku nikt poza nim samym nie wyszedłby na tym dobrze. I warto mieć świadomość dlaczego tak jest.

Nie spróbuję oceniać, czy rzeczywiście należało powołać sejmową komisję, która miałaby wyjaśnić, czy Antoni Macierewicz zasługuje na karę za swoje działania przy likwidowaniu WSI. Jako obywatel może naiwny wierzę, że wyspecjalizowana w badaniu naruszeń prawa prokuratura nie bez powodu umorzyła tę sprawę. Politycy mieli jednak chętkę na jatkę, która pomogłaby im w podnoszeniu temperatury przed wyborami, a to nastawia mnie do tego pomysłu skrajnie nieprzychylnie. Histeryczne pohukiwania polityków obu lewic, niezadowolonych z decyzji premiera wyłącznie potwierdzają tę opinię. Chodziło o zalegalizowanie i przydanie waloru oficjalnego, praworządnego działania pyskówce, jakiej próbkę widzieliśmy niedawno w starciu twójruchersa Dębskiego z samym Macierewiczem.
I o naiwne nadzieje, że można w niej zwyciężyć.

Antoni Macierewicz jest postacią kontrowersyjną, niemniej piekielnie zręczną, skuteczną i bezwzględną. Także w wykorzystywaniu najdrobniejszych przewag i manipulacji. Jeśli ktokolwiek w obecnym Sejmie sądzi, że może stawić mu czoła i wygrać - jest naiwniakiem jeszcze większym niż ja w swojej wierze w nieomylność prokuratury. Próby konfrontacji z mówcą tak bezwzględnym i charyzmatycznym musiałyby przypominać scenę z jednego z Matrixów. Tę, w której główny bohater, Neo, walczy z kilkudziesięcioma jednakowymi agentami Smithami. Podejrzewam, że tak właśnie wyglądałaby próba starcia szanownych śledczych z jednym jedynym Antonim Macierewiczem:

Nie chcę posła Macierewicza ani chwalić, ani gloryfikować. Stwierdzam jedynie, że nie ma dziś w Sejmie nikogo, kto dałby mu radę. Gdyby był - już by to w ten czy inny sposób zrobił.

Premier Donald Tusk, który tłumaczył dziś swój brak rekomendacji dla powołania komisji śledczej troską o tajemnicę wokół służb (też całkiem zresztą dorzecznie) - też doskonale to wie. Nie ma dziś w PO Jana Rokity ani nikogo innego, kto miałby w starciu z Macierewiczem szanse. Nie ma nikogo takiego także w opozycji, bo poseł Dębski może Macierewiczowi dotrzymać pola najwyżej w podnoszeniu głosu.

Systematyczne wyrzynanie przez partyjnych liderów ludzi, którzy mogliby im zagrozić doprowadziło do sytuacji, w której nie ma w tych partiach nikogo, kto z nadzieją na choćby remis mógłby wdać się w spór z Antonim Macierewiczem. A sami liderzy w komisji przecież nie zasiądą, bo ryzyko przegrania utarczki słownej z piekielnie precyzyjnym wiceprezesem PiS, i to tuż przed wyborami - jest zbyt duże.
Komisji zapewne nie będzie. Premier uratował dziś jej niedoszłych członków przed ich własnymi złudzeniami, w gruncie rzeczy robiąc tym pewnie przykrość samemu Antoniemu Macierewiczowi.
Bo pozbawienie go szansy na publiczne dowodzenie swoich racji to jedyna szkoda, jaką jego przeciwnicy mogą mu dziś wyrządzić...