Angielska Federacja Piłkarska zakazała zawodnikom wypowiadania się na Twitterze na 24 godziny przed meczem. Kolejny raz zwróciła tym uwagę na korzystanie ze swobody wpisów osób publicznych w tym serwisie. Pytanie w Polsce brzmi: czy minister spraw zagranicznych powinien na Twitterze prowadzić promocję książek swojej żony?

Minister Sikorski w przytłaczającej ilości swoich wpisów korzysta z Twittera w sposób niebudzący kontrowersji. Informuje o działaniach resortu, przedstawia stanowisko rządu, czasem dzieli się spostrzeżeniami prywatnymi, bywa też bezceremonialny. Jest jednak chyba jedynym członkiem rządu, prowadzącym osobiście i z użyciem oficjalnego konta szefa polskiej dyplomacji akcję promocyjną książek swojej żony.


Tweet ministra wzbudza wśród Twitterowiczów niejakie poruszenie. Wywiązuje się niewielka wymiana zdań, pojawia się uszczypliwy głos, że ktoś kto prześle wpis ministra dalej ("retwittuje" go) może liczyć na darmowy egzemplarz...

Część wpisów w odpowiedzi na promocyjny tweet ministra Sikorskiego sprawia wrażenie kpin. Ktoś pyta o wersję na czytnik Kindle, ktoś inny o bułgarską wersję językową, ktoś inny zamiast o Żelaznej Kurtynie i zniewoleniu Europy chciałby poczytać książkę kucharską... ale oto odpowiedź ministra:

Okazuje się, że asortyment, oferowany przez szefa dyplomacji obejmuje też "cook book", jakiego oczekuje jeden z rozmówców ministra. Żona ministra, p. Anne Applebaum napisała także książkę kucharską, i także do niej szef MSZ kieruje na Twitterze. Do zamówienia także w serwisie Amazon. Wszechstronność oferty państwa Sikorski-Applebaum wywołuje na kolejną wymianę zdań:

Sprawa "czy minister powinien" pozostaje nierozstrzygnięta. W innych wątkach, już bez zawracania głowy jemu samemu padają pytania, czy nagania też na konta na Allegro i czy handluje czymś jeszcze. Sam minister Sikorski zaś zagadywany jest o właściwości jego twitterowego konta i wyjaśnia, że to on osobiście za nie odpowiada:

Kilka dni później recenzję jednej z książek żony ministra zamieszcza brytyjski "The Independent". Minister nie traci okazji i przypomina o niej na Twitterze kolejny raz. Reakcje czytelników jego wpisów świadczą o pewnym znudzeniu akcją ("To już wiemy..."), minister nie ustaje jednak w promocyjnych wysiłkach i nie bacząc na otwartą kpinę zapowiada polskie wydanie i spotkania autorskie:

Znów mija kilka dni, pojawia się kolejna recenzja w kolejnym piśmie. Donosi o tym nieznany urzędnik MSZ, obsługujący twitterowe konto ambasady polskiej w Londynie. Minister retwittuje (powiela) ten wpis. O ile konto ambasady śledzi kilkaset osób, o tyle jego konto - ponad 66 tysięcy czytelników. Różnica w zasięgu promocji jest więc niebagatelna.

Tak oto polskie placówki dyplomatyczne, zapewne spontanicznie, wspierają talent żony szefa polskiej dyplomacji.

Czy konto założone przez ministra spraw zagranicznych jest kontem służbowym i należy je traktować jak miejsce wyrażania oficjalnych opinii polskiej dyplomacji? W ogromnej większości wpisów tak. Można tak też myśleć po zapoznaniu się z opisem profilu @sikorskiradek mówiącego, że użytkownikiem jest minister spraw zagranicznych, wiceprzewodniczący PO Radek Sikorski.

Co jednak myśleć, kiedy członek rządu i wiceprzewodniczący rządzącej partii wielokrotnie używa tego konta do promowania książki żony, do zamówienia w serwisie Amazon?

To proste - Angielska Federacja Piłkarska próbując określać zasady użycia kont na Twitterze przez piłkarzy - wyprzedziła naszą dyplomację.