Stworzony specjalnie dla Beaty Szydło Komitet Społeczny Rady Ministrów ostatni raz zebrał się trzy miesiące temu. Mimo że w wyniku rekonstrukcji rządu nie został zlikwidowany, a kierowanie nim powierzono Piotrowi Glińskiemu, komitet-widmo od 9 kwietnia faktycznie nie działa. I nikt nie zauważył zniknięcia tak rzekomo potrzebnego ciała?

Ciche odejście

Zgon nietypowego pacjenta nastąpił prawdopodobnie 9 kwietnia, kiedy Komitet zebrał się ostatni raz pod kierownictwem Beaty Szydło. Nic wprawdzie wtedy nie postanowił, ale podsumował działanie rządowego programu 500+, co pani premier mogła natychmiast wykorzystać w kampanii przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Po odejściu Beaty Szydło od łóżka pacjenta do europarlamentu funkcje życiowe Komitetu zamarły. Ich istnienie i tak zresztą było dość dyskusyjne: poza kwietniowym podsumowaniem 500+ w całym roku 2019 Komitet zebrał się jeszcze tylko cztery razy, a przez ostatnich 12 miesięcy - ledwo 14 razy.

Przechowalnia dla byłej premier

Ponieważ dla wszystkich było jasne, że Komitet Społeczny RM stworzono wyłącznie po to, by uzasadnić powierzenie Beacie Szydło funkcji wicepremiera bez teki, oczywiste było też, że prosta likwidacja zbędnego ciała w rządzie nie wchodzi raczej w grę. Oznaczałoby to bowiem przyznanie, że taki komitet w rządzie nie jest wcale potrzebny, a całe urzędowanie w nim pani wicepremier to fikcja. Jedyny powód jego powołania to to, że Beata Szydło po odejściu z funkcji premiera potrzebowała odpowiednio wysokiego stanowiska, które pozwoliłoby jej godnie przetrwać do wyborów do PE.

To, że rząd doskonale sobie radzi bez Komitetu Społecznego, też jest oczywiste - takie ciało nie istniało, kiedy szefem rządu była sama Beata Szydło (a wtedy przecież uruchomiono najistotniejsze programy społeczne PiS), ani wcześniej. Nikt też nie zwrócił dotąd uwagi, że Komitet od kilku miesięcy nie zbiera się, także pod kierownictwem nowego szefa - wicepremiera Glińskiego.

Zadania i zagadki

Komitet Społeczny RM jest jednym z najdziwaczniejszych wynalazków gabinetu premiera Morawieckiego. W strukturze rządu pełni funkcję "innego organu doradczego powołanego do rozpatrywania określonej sprawy lub grupy spraw". Członkami Komitetu są ministrowie lub ich przedstawiciele, którzy i tak wykonują swoje obowiązki w ramach działań rządu, a których pracę tak naprawdę roboczo koordynuje pomocniczy Komitet Stały Rady Ministrów.

Zadania Komitetu Społecznego opisane są zaś tak ogólnikowo, że mimo imponującej nazwy można je pominąć. Tak, jak dzieje się to teraz, kiedy rząd bez działającego Komitetu uchwala dodatki dla niepełnosprawnych, i jak działo się przed rokiem, kiedy ci właśnie niepełnosprawni przez miesiąc protestowali w Sejmie, a szefowa Komitetu inaugurowała spływy Dunajcem.

Nienatrętna reanimacja

Po ustaniu wymuszanego przez istnienie Beaty Szydło krążenia dokumentów doszło do pełnej niewydolności Komitetu, której nawet doświadczony wicepremier Gliński nie tylko nie zaradził, ale chyba nawet tego nie próbował. Od kiedy to on opiekuje się dziwacznym pacjentem, Komitet nie zebrał się ani razu i nic nie wskazuje na to, by było to planowane - choćby z powodu wakacji i trwającej jednocześnie kampanii wyborczej.

W odróżnieniu od niemającej żadnych innych obowiązków Beaty Szydło Piotr Gliński poza funkcją wicepremiera sprawuje też urząd ministra kultury, angażujący się w bieżące sprawy jak choćby specustawa ws. Westerplatte - może nie mieć czasu na sztuczne podtrzymywanie istniejącego tylko oficjalnie, a faktycznie niepotrzebnego, ciała.

Wcześniej czy później trzeba więc będzie przyznać, że Komitet Społeczny Rady Ministrów rzeczywiście dawno już dokonał żywota.

Pogłoski, że nie był nikomu potrzebny, zostaną jednak oficjalnie uznane za nieprawdziwe - Komitet po prostu nie żyje, a o zmarłych mówi się przecież albo dobrze, albo wcale.