Ewa Kopacz spotyka się dziś z Marszałkiem Sejmu w sprawie powstania sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. samorządu. Potrzebę jej powołania na początku listopada uzgodnili liderzy PO, PSL, SLD i Twojego Ruchu na spotkaniu z panią premier. Inicjatywa jest o tyle zastanawiająca, że w Sejmie od dawna... działa już stała komisja ds. samorządu.

Mówiąc dokładniej jest to licząca 29 członków Sejmowa Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, do której zakresu działania należą sprawy "organizacji i funkcjonowania struktur samorządu terytorialnego, zarządu mieniem komunalnym, gospodarki komunalnej, zagospodarowania przestrzennego oraz rozwoju regionów i społeczności lokalnych".

Dublowanie kompetencji

Nowa komisja, ta nadzwyczajna, ma wg komunikatu rządu zająć się "przeglądem samorządu". Brzmi to o tyle idiotycznie, że tym właśnie na bieżąco od lat zajmuje się komisja już istniejąca.
Tworzenie w Sejmie komisji nadzwyczajnej zwykle oznacza pracę nad rozległymi rozwiązaniami ustawowymi. Tak jest np. w wypadku komisji pracujących nad kodeksami i rozwiązaniami prawa energetycznego. Według tego samego komunikatu zaś, wnioski z przeglądu pod koniec maja lub na początku czerwca mają przybrać formę niezbędnych propozycji zmian w prawie. Gdyby miało chodzić o projekty ustaw (a o cóż innego mogłoby chodzić w Sejmie, który zajmuje się właśnie legislacją na poziomie ustaw?) - także jest to mocno niedorzeczne.

Prawo prosto do kosza

Za pół roku już żadne nowe projekty nie będą już miały szans na uchwalenie przed wyborami. Jeśli bowiem chodziłoby o szerokie rozwiązania ustrojowe (a przecież takimi zajmują się komisje nadzwyczajne) - wymagałyby one szczególnego namysłu. Maj będzie zaś po pierwsze najgorętszym okresem kampanii prezydenckiej. Po drugie - w czerwcu tradycyjnie już posłowie bardziej niż pracą będą zajęci przygotowaniami do wakacji. Po trzecie - po wakacjach zacznie się kampania wyborcza przed wyborami do Sejmu, a po nich - i to po czwarte - z powodu tzw. zasady dyskontynuacji wszystkie projekty przygotowane w obecnej kadencji z mocy prawa trafią do kosza i pracę nad nimi trzeba będzie zaczynać od nowa.

Skład nadzwyczajnie zwyczajny

Należy oczekiwać, że do nowej komisji nadzwyczajnej wejdą głównie ci sami posłowie, którzy zajmują się samorządami w komisji stałej. Część z nich wprost to już zapowiedziała, i trudno im się dziwić. W Sejmie nie ma wielu specjalistów w tej dziedzinie, a posłowie na bieżąco śledzący działania samorządów już dawno trafili właśnie do komisji stałej. Na dodatek komisja nadzwyczajna złożona z innych osób prawdopodobnie nie będzie mogła pracować samodzielnie i będzie wręcz skazana na współpracę z komisją już istniejącą. Obrady bez specjalistów w zasadzie nie będą przecież miały sensu.

Zatem - po co?

Dochodzimy do pointy; jeśli komisja nadzwyczajna będzie dublować działania komisji stałej i w dużym stopniu powtarzać też jej skład, a jej dorobek nieuchronnie zostanie wyrzucony do kosza, jedynym zyskiem z powołania już trzydziestej komisji w Sejmie będzie... wynoszący blisko 2 tysiące złotych miesięcznie dodatek do uposażenia dla jej przewodniczącego i po półtora tysiąca dla kilku wiceprzewodniczących.
Będzie to jednak tylko zysk wyłącznie tych kilku osób. Ani samorządy, ani Sejm nie zyskają na powołaniu nowej komisji dokładnie nic.