Nie uważam, że pan prezydent powinien się decydować, uważam, że powinien nie mieć nic do powiedzenia - mówi o ew. powołaniu Aleksandra Kwaśniewskiego przed sejmową komisję śledczą Bronisław Wildstein, publicysta „Rzeczpospolitej”. Gość Faktów RMF dodaje, że komisja ma prawo wezwać każdego, bo takie są jej uprawnienia.

Tomasz Skory: Według pana kto ma teraz większe kłopoty ze sprawą Rywina: Adam Michnik, który zataił przed prokuraturą, potem przed komisją śledczą, a przede wszystkim przed opinią publiczną, że już w lipcu znał wersję Rywina odnośnie afery, czy prezydent Kwaśniewski, który parokrotnie podawał różne wersje tego, kiedy się o sprawie dowiedział?

Bronisław Wildstein: Trudno to wymierzyć. Myślę, że już to pan zaznaczył wyraźnie. W wypadku prezydenta odpowiedzialność jest większa, ponieważ sprawuje bardzo istotną funkcję w tym państwie. To wprawdzie nie jest system prezydencki, ale jednak prezydent jest autorytetem, formalnie przez wielu ludzi uznawany jest za głowę państwa i w związku z tym ma to jednak ogromne znaczenie.

Tomasz Skory: Ale pan prezydent nie skłamał nigdy przed organami ścigania.

Bronisław Wildstein: Komisja nie jest organem ścigania, ale oczywiście to jest wręcz obwarowane paragrafem, nie mówienie prawdy. Adam Michnik wprawdzie nie skłamał w sensie dosłownym, a powiedział, że nie pamięta. Trudno wyobrazić sobie, że Adam Michnik nie pamiętał dłuższej rozmowy z prezydentem, w której prezydent przekazuje mu oświadczenie głównego bohatera sprawy, czyli Lwa Rywina.

Tomasz Skory: Tym bardziej, że rzecz się odbywa w Juracie, w wilii pana prezydenta.

Bronisław Wildstein: Trudno to sobie wszystko wyobrazić. Właściwie Adam Michnik się przyznał, że mówił nieprawdę. Spójrzmy prawdzie w oczy: pytany o to powiedział, że nie będzie grał głową prezydenta państwa w piłkę. Można by się zastanowić czy w takim razie ma prawo grać w piłkę prawem polskim i czy to on jest od tego, aby decydować jak w Polsce prawo powinno być egzekwowane. Wydaje się jednak, że prawo powinno być jednakowe dla wszystkich. W związku z tym, jeśli jest obowiązek mówienia prawdy, jeśli się pod przysięga zeznaje, to ktoś kto to robi jest zobowiązany do przestrzegania.

Tomasz Skory: Prezydent mówił najpierw: dowiedziałem się w drugiej połowie sierpnia, potem: szczegóły poznałem 27 grudnia. Tymczasem okazuje się, dzięki oświadczeniu Leszka Millera, że wiedział o sprawie od samego Lwa Rywina 28 lipca, a 30 lipca przekazał treść rozmowy z Rywinem Adamowi Michnikowi. W jakim to świetle stawia prezydenta?

Bronisław Wildstein: Spójrzmy prawdzie w oczy znowu: pan prezydent nie pierwszy raz się rozminął z prawdą, co nie powoduje wcale, że Polacy go mniej lubią. Tutaj ewidentnie się rozminął z prawdą. Trudno to nazwać inaczej. Nie wiem jak będzie to pan prezydent motywował. Moim zdaniem to jego wizerunku szczególnie nie przyozdabia.

Tomasz Skory: Ale wyjdzie z tego?

Bronisław Wildstein: Pan prezydent nie ma co nie wychodzić, ponieważ nikt go nie odwołał. Pytanie jak z jego popularnością: czy znów wzrośnie o 5 proc., potem przekraczając już 100 proc., czy zacznie powoli kruszeć. Ja tego nie wiem. Przyznam szczerze, że dla mnie ta ogromna popularność prezydenta jest wciąż zagadką. Rozumiem, że pan prezydent jest bardzo zręczny politycznie, to wiem, potrafi się wznieść - kiedy interes jego partii i jego własny nie ma nic do rzeczy – ponad podziały. Różne rzeczy potrafi i w związku z tym, że Polacy nie maja autorytetów, to w nim lokują swoje nadzieje, ale mimo wszystko tak wielka popularność jest dla mnie tajemnicą.

Tomasz Skory: Sprawa taktycznie ważna na dziś: opinia Polaków dzieli się pewnie teraz na tych, którzy uważają, że Aleksander Kwaśniewski powinien zeznawać przed komisją śledczą, jak każdy inny obywatel i na tych, którzy uważają, że nie powinien. Pan uważa, że powinien się na to zdecydować?

Bronisław Wildstein: Oczywiście. Ja nie uważam, że pan prezydent powinien się decydować, uważam, że powinien nie mieć nic do powiedzenia w tej sprawie, bo to znowu prawo reguluje i komisja ma prawo wezwać każdego, bo takie są jej uprawnienia.

Tomasz Skory: A opinia prezydenckiego ministra Marka Siwca, jest taka: zeznał już co wiedział przed prokuraturą, a rozdział kompetencji między instytucją parlamentarną, czyli komisją śledczą, a prezydentem jest taki, że w żaden sposób nie zobowiązuje prezydenta do brania udziału w tej procedurze. Co pan na to?

Bronisław Wildstein: To jest po prostu nieprawda. Albo pan Siwiec nie wie co mówi, albo za wszelką cenę chce postawić prezydenta ponad prawem. W Ameryce, gdzie prezydent jest rzeczywiście głową państwa, gdzie jest system prezydencki, prezydent tak samo ma obowiązek przed komisją specjalną zeznawać. W Polsce, zgodnie z tymi uprawnieniami jakie ma ta komisja, może wezwać każdego. Każdego, to znaczy i prezydenta. Co więcej, to jest emanacja parlamentu. Prezydent nie jest władzą, parlament jest w Polsce władzą ustawodawczą i może podjąć taką decyzję i podjął taką decyzję. Zwracam uwagę, że jeszcze nie tak dawno wezwanie premiera wydawało się już obrazoburstwem w Polsce. W tej chwili wszyscy się z tym już pogodzili. Niedługo pogodzą się z tym, że trzeba prezydenta wezwać i wtedy sam prezydent się zgłosi.

Tomasz Skory: Czy w kategorii politycznych korzyści można ocenić, że dobrze było, żeby to zrobił prezydent szybciej, czy później?

Bronisław Wildstein: Z jego perspektywy jak najszybciej. Myślę, że on jest na tyle inteligentnym człowiekiem, że i wyczuwa atmosferę, że dość prędko sam zaproponuje komisji, że będzie zeznawał.

Tomasz Skory: Na miejscu prezydenta bałby się pan, że zostanie zniszczony przez niektórych bardzo dziarskich i dociekliwych członków komisji?

Bronisław Wildstein: Ja się nie znajduje na tym miejscu i się nigdy nie znajdę, w związku z tym trudno, żebym wypowiadał się w tej sprawie. Natomiast znając pana prezydenta i tę całą sytuację, nie przypuszczam, że zostanie zniszczony, zwłaszcza, że będzie wspomagany przez resztę tych członków komisji. Myślę, że to może nadszarpnąć trochę jego reputację, ale generalnie sprawa nie dotyczy jego, chociaż, zwróćmy uwagę, pan prezydent w jakimś sensie powinien od razu sprawę próbować skierować do prokuratury, a nie tylko upominać się o to u Adam Michnika, czy premiera. Pan prezydent potem wyciąga jakieś daleko idące wnioski, słusznie: za bardzo integrują się ze sobą te środowiska biznesowo-polityczne, na jego urodzinach były te środowiska mocno zintegrowane i co więcej, był tam również Lew Rywin, o którym wszystko już wiedział pan prezydent. To wszystko nie najlepiej więc świadczy, ale powiedzmy: w niebie jest więcej radości z jednego nawróconego grzesznika...

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa