Skazując byłą premier Ukrainy i księżniczkę pomarańczowej rewolucji sąd w Kijowie jej wyrównać straty, jakie na kontrakcie gazowym z Rosją poniósł Naftohaz. Julia Tymoszenko powinna oddać prawie 190 milionów dolarów. Uprawomocnienie się wyroku oznacza potyczki, a raczej batalię z komornikami. Z deklaracji złożonej przez Tymoszenko w ubiegłym roku wynika, że praktycznie nie posiada ona żadnego majątku, chociaż opływa w luksusy.

Julia Tymoszenko jest - zgodnie z deklaracją majątkową - zaledwie właścicielką dwupokojowego mieszkania w Dniepropietrowsku, które jest wyceniane na około 70 tysięcy dolarów. Dla spłaty zasądzonej sumy była premier Ukrainy musiałaby mieć 2800 takich mieszkań.

Co prawda, księżniczka pomarańczowej rewolucji mieszka w ekskluzywnej willi koło Kijowa w Kończej Zaspie, ale oficjalnie warty kilka milionów dolarów dom jedynie wynajmuje.

Komornicy mogą próbować zająć majątek jej męża Aleksandra, ale on - co warto podkreślić - jest właścicielem garażu o powierzchni 27 metrów kwadratowych, 2,5-hektarowej działki i pomieszczenia biurowego.

W banku mąż Tymoszenko zgromadził zaś tylko 198 tysięcy hrywien. Słowem, mimo ekskluzywnego stylu życia, tak charakterystycznego dla polityków Rosji i innych byłych republik sowieckich, u Tymoszenków bieda, że aż piszczy.

Była premier będzie spłacać gigantyczny dług z oficjalnych i niewysokich dochodów, pewnie do końca życia. Zresztą  Tymoszenko nie jest tu wyjątkiem, bo Putin i Miedwiediew też przecież praktycznie nic nie mają.