Podobno pierwszą oznaką długo oczekiwanego końca kryzysu mają być inwestycje na Manhattanie. Kiedy świat obiegła finansowa panika, a później seria upadków w sercu Nowego Jorku, wstrzymano wiele budów. Przez 2 lata blisko pół tysiąca projektów pozostawało w sferze marzeń ich niedoszłych właścicieli.

Miały być wielkie apartamenty i piękne biura, ale finansowy odwrót spowodował, że inwestorzy zweryfikowali swoje plany. Po co budować, skoro ludzie nie kupują i nie wynajmują powierzchni. Zresztą banki na granicy bankructwa nie chciały już w tym momencie udzielać kredytów na ryzykowne budowy.

Jest jednak długo oczekiwana dobra wiadomość. Jeden z deweloperów zdecydował się na gigantyczną inwestycję. Gary Barnett zapewnia, że w ciągu trzech tygodni ruszy budowa wieżowca. Koszt to jakieś 1,3 miliarda dolarów. Obiekt przy 57 Street i 7 Avenue ma mieć wysokość około 306 metrów. Znajdzie się tam hotel, a także luksusowe apartamenty. Widok też nie byle jaki. Będzie można popatrzeć na Central Park.

Myślę, że to będzie jeden z najładniejszych budynków, jakie kiedykolwiek powstały w Nowym Jorku - stwierdził Barnett, dyrektor wykonawczy Extell Development.

Warto podkreślić, że to pierwsza taka inwestycja w Nowym Jorku od 2008 roku. Ale deweloper twierdzi, że znów zaczyna się ruch na rynku nieruchomości. Jest przekonany, że budowa nowego apartamentowca to strzał w 10. Ale tego samego zdania nie są przedstawiciele amerykańskich banków. Gary Barnett wsparcie finansowe otrzymał z Abu Zabi.