Kiedy lata temu, jako uczeń, przechodziłem ospę, mama kazała mi nadrobić lekcje, w których nie uczestniczyłem. Era przedmaseczkowa objawiała się tym, że kolega przynoszący mi zeszyty, zasłaniał sobie twarz książką. Później ja nadrabiałem lekcje. Czy zatem Robert Lewandowski nie może podpytać kolegów, co było na treningach, żeby później wiedzieć, jak grać?

To wszystko to oczywisty sarkazm. Nawiązuję tu do wypowiedzi Jerzego Brzęczka (po meczu z Włochami, a przed spotkaniem z Holandią), który stwierdził, że Lewandowski nie wiedział, jak grać, bo nie było go na dwóch pierwszych treningach. Opcje są dwie: albo Brzęczek chciał odgryźć się niesubordynowanemu zawodnikowi, albo zwyczajnie selekcjoner nie wie, co mówi.

Brzęczek próbował ugasić pożar benzyną. Pokazał, że absolutnie nie jest przygotowany do radzenia sobie z kryzysami: ani wizerunkowo, ani merytorycznie.

Można się czepiać, że trener nie jest od wizerunku. Owszem jest! Wystarczy popatrzeć na Jose Mourinho, który doskonale radzi sobie z dziennikarzami i potrafi wybrnąć z większości sytuacji. Dzięki temu drużynie jest łatwiej.

Pytanie zatem: czy Jerzy Brzęczek jest do zmiany? Moim zdaniem - tak, ale pod warunkiem, że mamy gotowego człowieka z wizją, pomysłem i kompetencjami. Faceta, który choć trochę ułoży kadrę na wiosenne mecze eliminacji mistrzostw świata i nie skompromituje się na Euro. Inaczej nie ma sensu.

Pytanie też, czy w PZPN-ie jest wola zmian. Bo przecież w sierpniu są wybory i zawsze będzie można powiedzieć, to co mówi teraz selekcjoner: była młodzież w reprezentacji, był awans na Euro, było utrzymanie w dywizji "A" Ligi Narodów. Zatem zadanie wykonane.