Polska i USA podpisały umowę SOFA - regulującą warunki stacjonowania w naszym kraju amerykańskich żołnierzy. Przedstawiciele polskiego rządu przekonują, że wynegocjowane warunki są dla nas bardzo korzystne. Ale prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego ma już pewne wątpliwości dotyczące negocjacji ich wyniku.

Pod czujnym okiem ministrów: obrony - Bogdana Klicha i spraw zagranicznych - Radosława Sikorskiego, zastępczyni sekretarza stanu USA Ellen Tauscher i wiceszef MON Stanisław Komorowski po 15 miesiącach negocjacji umowę podpisali.

Bogdan Klich przekonywał, że z chwilą złożenia podpisów wzrasta poziom bezpieczeństwa naszego kraju.

Potem tłumaczył, jakie są najważniejsze ustalenia umowy, które udało się przeforsować po myśli polskich negocjatorów. Po pierwsze nasz kraj ma pierwszeństwo jurysdykcyjne. To oznacza, że jeśli żołnierze USA popełnią w Polsce przestępstwo, będą podlegać miejscowemu sądownictwu. Jest jedno zastrzeżenie - strona polska może się tego prawa zrzec. A szczegółowiej? Tu cytat z informacji MON. RP będzie się zrzekać pierwszeństwa, chyba że sprawa ma dla RP szczególne znaczenie (okoliczność ta podlega swobodnej ocenie przez RP) . Amerykanie uzyskali natomiast w Polsce przywileje podatkowe. Dochód otrzymany przez podmioty amerykańskie od sił zbrojnych USA nie będzie podlegał opodatkowaniu w Polsce (opodatkowanie nastąpi na zasadach przewidzianych przez prawo USA).

MON odkreśla, że zawarta umowa ma charakter ramowy - stanowi jedynie zbiór zasad. Nie jest samodzielną i wystarczającą podstawą prawną obecności żołnierzy amerykańskich na naszym terutorium. Do tego porzebne są konkretne porozumienia. To one będą regulować między innymi szczegóły - między innymi liczebność wojsk, ilość sprzętu, czy konkrety współpracy i funkcjonowania baz.

Dziś nie padł żaden konkret na temat tego, kiedy pierwsi amerykańscy żołnierze przyjadą do Polski. Ellen Tauscher mówiła, że w tej sprawie strony wciąż współpracują. Twierdziła, że USA są bardzo zainteresowane, by stało się to jak najszybciej. Plany polskiego rządu są natomiast następujące. Pierwsi żołnierze zza oceanu mieliby trafić do jednostki wojskowej w podwarszawskiej Wesołej już wiosną, razem z rakietami Patriot.

BBN KRYTYKUJE

"To nieprawda, że umowa poprawia nasze bezpieczeństwo" - mówił mi wiceszef BBN Witold Waszczykowski. Według niego, to tylko papier, a bezpieczeństwo Polski wzrośnie, gdy do naszego kraju faktycznie przyjadą Amerykanie i będą mieli bazy. Skrytykował też negocjatorów za zbyt wolne - jak twierdzi - tempo rozmów. Także za to, upieraliśmy się przy pierwszeństwie jurysdykcyjnym, co spowolniło rozmowy. Waszczykowski twierdzi, że była to gra nie warta świeczki. Gdyby podpisy były wcześniej, można by już od dawna rozmawiać z Amerykanami o bazach i być może - szybciej doszłoby do utworzenia amerykańskich baz w Polsce.