Jest taki bardzo znany rysunek Andrzeja Mleczki sprzed wielu już lat, na którym przed egipskimi piramidami stoi dwóch Polaków i jeden mówi do drugiego: „E, nie takie rzeczy żeśmy ze szwagrem po pijaku robili”.

Naszym rodakom nic nie jest dziwne i nic nie jest straszne. Od czasów propagandy sukcesu w PRL wiadomo przecież, że "Polak potrafi, polskie znaczy doskonałe". A że przy okazji można narazić się na śmierć, kalectwo, pobyt w więzieniu lub przynajmniej na mandat? Furda takie drobnostki, niech żyje ułańska fantazja!

Prawdopodobnie tak właśnie pomyślało trzech śmiałków, którzy po opróżnieniu kilku butelek bądź puszek piwa postanowili wspiąć się na wieńczący Giewont 15-metrowy krzyż.

Być może zestresowała ich bardzo długa kolejka, jaka ustawia się pod tym popularnym, górującym nad Zakopanem szczytem w letnim sezonie turystycznym i postanowili odreagować. Niewykluczone też, że swój wyczyn zaplanowali dużo wcześniej, albo wręcz przeciwnie: szalony pomysł przyszedł im do znietrzeźwionych głów znienacka, pod wpływem niewytłumaczalnego racjonalnie impulsu.

Nie wnikając w genezę ryzykownej wspinaczki, warto docenić determinację jednego z nich, który nie zrażony grożącym mu niebezpieczeństwem osiągnął cel, co zostało uwiecznione przez jego mniej odważnych, pozostałych u podstawy krzyża  kompanów na filmiku oraz zdjęciach obiegających obecnie internet, a w przyszłości będących zapewne koronnymi dowodami dla policji, a może również dla prokuratury i dla sądu.

Na razie trwają poszukiwania tego, który po wypiciu trzech browarów wspiął się na 15-metrową, metalową konstrukcję i bardzo z siebie zadowolony dał się uwiecznić w triumfalnej pozie.

Niestety, są ludzie i ludziska. O wspinaczce straż Tatrzańskiego Parku Narodowego powiadomili turyści, którzy zamiast bić brawo bohaterowi, splamili się ohydnym donosem, po raz kolejny potwierdzając słuszność starożytnego powiedzenia: homo homini lupus est (człowiek człowiekowi wilkiem jest), a media niecnie nagłośniły ów przejaw tężyzny i gotowości do sprostania wielkim wyzwaniom, narażając całą trójkę na przykre konsekwencje, kiedy tylko zostanie ona namierzona i ukarana.

Idę o zakład, że już niedługo ktoś zechce wsławić się jeszcze bardziej spektakularnym wyczynem w Tatrach, ale wolę nie przewidywać, co to może być.