Dopóki wszyscy nasi politycy wysokiego, średniego i całkiem niskiego szczebla nie uświadomią sobie raz na zawsze, że żadna z rozmów, jakie prowadzą w czasie pełnienia swych funkcji nie jest prywatna, dopóty będziemy co pewien czas raczeni ujawnianymi przez media fragmentami prowadzonych przez nich - często w żenującym stylu - dyskusji.

Po raz kolejny okazuje się, że przysłowie "mądry Polak po szkodzie" zostało całkiem zapomniane, podobnie jak inne: "trzeba dmuchać na zimne". Ileż to już razy dochodziło - nie tylko w naszym kraju - do analogicznych afer podsłuchowych, a politycy niczego się z nich nie nauczyli.

Dzisiaj trzeba po prostu z góry założyć, że każda rozmowa polityków na dowolny temat jest publiczna i nie wiadomo ani kto, ani z czyjego polecenia, ani dla kogo może ją nagrywać. Nie ma rozmów prywatnych, są wyłącznie kontrolowane - tę elementarną zasadę muszą sobie wbić do głów wszyscy, którzy pełnią publiczne funkcje. Inaczej nie tylko skompromitują siebie, ale - co znacznie gorsze - będą narażać na szwank rację stanu swojego państwa.

Jeśli ma się naturę plotkarza, nie należy pchać się do polityki. Czy to tak trudno pojąć?

(abs)