W środę wieczór brałem razem z burmistrzem Limanowej Władysławem Biedą udział w ponad 20-minutowym programie Telewizji Kraków "Region. Ludzie, sprawy, opinie", poświęconym skandalicznej reakcji Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej na - zgodne z prawem i dobrymi obyczajami (powiadomienie strony rosyjskiej) - usunięcie z tego miasta pomnika Armii Czerwonej.

Każdy z tych programów jest już po kilku godzinach w całości dostępny na stronie internetowej TVP Kraków. Jakież było więc moje zdumienie, kiedy nie znalazłem go tam ani w środę późnym wieczorem, ani w czwartek. Tego drugiego dnia już godzinę po zakończeniu pojawił się czwartkowy program - z tego cieszącego się dużą popularnością publicystycznego cyklu. Są tam też wszystkie poprzednie.

Czyżby komuś (ale komu i w jakiej instytucji?) aż tak bardzo nie spodobały się treści zaprezentowane przez odważnego samorządowca i piszącego te słowa, że zdecydował się nie dopuścić programu na stronę internetową telewizji regionalnej? Kto jest tym cenzorem pieczołowicie dbającym o to - skoro już na antenę publicznej telewizji przedostały się głoszone na żywo przez zaproszonych do studia gości niezbyt wygodne dla rosyjskich i polskich władz treści, aby zablokować ich dalsze rozpowszechnianie poprzez Internet?

Chętnie poznałbym odpowiedź na to pytanie, ale obawiam się, że zamiast niej zostanę uraczony wdzięczną historyjką o problemach technicznych (w trakcie emisji była burza i program się nie nagrał) lub czyimś roztargnieniu na niskim szczeblu telewizyjnej hierarchii.

Od razu przypomniało mi się podobne zdarzenie z 15 lutego br., kiedy to emisję długo oczekiwanego reportażu pt. "Wizyta" o pierwszym - od momentu ewakuacji z Polski - pobycie pułkownika Ryszarda Kuklińskiego na ojczystej ziemi - wiosną 1998 roku w I Programie TVP zakłóciła poważna awaria techniczna. Obiecana wtedy - przez prezesa Telewizji Polskiej Juliusza Brauna - w tzw. prime time jego powtórna prezentacja odbyła się bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi w godzinach porannych w dzień powszedni.

No cóż, pozostaje mi chyba tylko zwrócić się do Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie z prośbą o przesłanie mi nagrania tego programu, bo domniemywam, że na pewno je posiada.