Zmarły wczoraj profesor Zbigniew Brzeziński był - obok Jana Nowaka-Jeziorańskiego i ambasadora RP w USA Jerzego Koźmińskiego - najbardziej aktywną osobą w procedurze rehabilitacji pułkownika (od 11 listopada ubiegłego roku generała brygady) Ryszarda Kuklińskiego.

Nigdy nie żywił najmniejszych wątpliwości co do patriotycznych motywów jego misji, a mając - jako doradca do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA Jimmy´ego Cartera - pełny dostęp do przekazywanych przezeń do Langley supertajnych sowieckich dokumentów obrazujących przygotowania Układu Warszawskiego do wywołania III wojny światowej doskonale zdawał sobie sprawę z ich fundamentalnego znaczenia dla utrzymania światowego pokoju. Ujął to dosadnie w poniższych słowach:

"Pułkownik Kukliński - stwierdzam to z naciskiem - nie był zwyczajnym agentem wywiadu USA. Był odważnym sojusznikiem Ameryki i to w chwili, gdy całe dowództwo Wojska Polskiego było zaprzedane Sowietom. Był pierwszym polskim oficerem w NATO, a zarazem inicjatorem tajnej współpracy między Wojskiem Polskim a Armią Stanów Zjednoczonych. Ryzykując życie i nie tylko swoje, ale swojej rodziny, godnie zasłużył się Polsce. Informacje pułkownika były niezwykle szczegółowe i umożliwiły nam podjęcie kroków zapobiegawczych, co niwelowało przewagę sowiecką i odsuwało groźbę wywołania przez nich wojny. Gdyby jednak Moskwa rozpętała wojnę z państwami NATO, dowódca wojsk sowieckich atakujących Europę, marszałek Kulikow, zostałby unieszkodliwiony wraz z całym swoim sztabem, najpóźniej w 3 godziny od rozpoczęcia agresji. Takie działania obronne mogłyby podjąć Stany Zjednoczone, opierając się na informacjach, przekazanych wcześniej przez pułkownika Kuklińskiego."


To właśnie prof. Brzeziński witał "pierwszego polskiego oficera w NATO" w Waszyngtonie w listopadzie 1981 roku, po brawurowej akcji wywiezienia go przez CIA z Warszawy. Kukliński często ze wzruszeniem przytaczał formułę tego powitania:

- Pan dobrze zasłużył się Polsce, panie pułkowniku.


Później spotykali się wielokrotnie, a po 1989 roku prof. Brzeziński robił co tylko mógł, aby przywrócić Kuklińskiemu cześć i dobre imię, do czego wcale nie kwapiły się władze niepodległej III Rzeczypospolitej. Zabierał głos publicznie, działał też zakulisowo, korzystając ze swoich niepowszednich talentów dyplomatycznych. Bardzo ucieszyła go pierwsza wizyta zrehabilitowanego już Kuklińskiego w Polsce wiosną 1998 roku, którą z satysfakcją komentował w mediach.

Dyskretną, ale jakże ważną rolę śp. prof. Zbigniewa Brzezińskiego w procesie zdejmowania nałożonego na Ryszarda Kuklińskiego przez komunistycznym reżim piętna zdrajcy pięknie pokazał w filmie pt. "Jack Strong" Władysław Pasikowski (zagrał go znakomicie Krzysztof Pieczyński).