Takie postępowanie jest tym dziwniejsze, że Franciszek, jak i jego poprzednicy, często nawołuje do prawdy, która wyzwala z grzechów. Czyżby Ojciec Święty swoje, a jego podwładni swoje? Sprawy te będą jednymi z najważniejszych problemów, z którymi przyjdzie się zmierzyć duchownym i świeckim w nowym roku.

Z chwilą śmierci arcybiskupa Juliusza Paetza wielu wiernych z archidiecezji poznańskiej napisało list do jego następcy, a zarazem przewodniczącego Episkopatu Polski, arcybiskupa Stanisława Gądeckiego. W liście tym, nawiązującym do nierozliczenia molestowań, których dopuszczał się zmarły hierarcha, można było przeczytać między innymi: "Pomimo oczekiwań wiernych i duchowieństwa sprawa pozostała ukrywana, nieustannie zatruwając nasz Kościół, odbierając mu wiarygodność oraz zaufanie, siejąc niepewność i podziały wśród wiernych i duchowieństwa. Dochodzi do dramatycznych sytuacji i sporów wewnątrz wspólnoty Kościoła, pojawia się poczucie braku szczerości i transparentności, które należy powstrzymać".

Po tym liście zapadła decyzja, aby abp. Paetz został pochowany nie w katedrze, lecz na zwykłym cmentarzu. Po pogrzebie wspomniany metropolita poznański wyraził przekonanie,  że "sytuacja, w której znaleźliśmy się dzisiaj, posłuży do oczyszczenia Kościoła poznańskiego". Później w adwentowym liście pasterskim napisał on: "Wszystkich wiernych proszę, aby modlili się w intencji przebłagania za grzechy oraz za naszą wspólnotę diecezjalną, aby - zjednoczona w Duchu Świętym - mogła promieniować świadectwem chrześcijańskiego życia i apostolską gorliwością".

Wiele osób miało więc nadzieję, że tak się właśnie stanie. Że wreszcie zostanie powiedziana prawda nie tylko o molestowaniu kleryków i młodych księży, ale i o tym, kto i dlaczego tuszował i okłamywał w tej sprawie papieża Jana Pawła II. Że ofiary tych molestowań spotkają się z empatią i zadośćuczynieniem. 

Niestety, stało się dokładnie inaczej. W tych dniach wspomniany arcybiskup, mówiąc kolokwialnie, zakneblował  dwóch księży, Daniela Wachowiaka i Adama Pawłowskiego, którzy podpisali się po tym listem. Zakazał im nie tylko kontaktów z mediami, ale i prowadzenia profili w mediach społecznościowych.  Z tego, co wiem, podobne zakazy otrzymali też inni księża. Jest to fatalne posunięcie. Tak samo złe i nieprzemyślane, co zakazy kard. Stanisława Dziwisza z poprzednich lat w sprawie publikacji o lustracji. W dzisiejszych czasach kneble nic nie dają. Niczego też nie oczyszczają, a tym bardziej nie budują atmosfery zaufania. Budzą jedynie przekonanie, że Episkopat chce ukryć niewygodne dla siebie fakty. Tutaj nie chodzi tyle o sprawę abp. Paetza, co o wpływy  homolobby, które wykreowało zmarłego hierarchę i konsekwentnie chroniło go aż do samej śmierci. Jak widać, także i po jego śmierci.

Takie postępowanie jest tym dziwniejsze, że Franciszek, jak i jego poprzednicy, często nawołuje do prawdy, która wyzwala z grzechów. Czyżby Ojciec Święty swoje, a jego podwładni swoje? Sprawy te będą jednymi z najważniejszych ważnymi problemów, z którymi przyjdzie się zmierzyć duchownym i świeckim w nowym roku.