Listy wyborcze do Senatu na Pomorzu są już zamknięte. Nie ma na nich ludowców. Na Dolnym Śląsku pozostają nierozstrzygnięte. Oficjalnie, z powodu negocjacji z PSL-em w sprawie wspólnych kandydatów.

W dolnośląskim bastionie marszałka Sejmu na listach pojawiło się kilka kontrowersyjnych nazwisk. Chodzi m.in o szwagra Grzegorza Schetyny oraz żonę ministra kultury.

Obserwując tę niekonsekwencję, ale i rozmawiając z ludowcami, którzy twierdzą, że do szczegółowych negocjacji usiądą w przyszłości nieokreślonej, trudno znaleźć inne wytłumaczenie niż przymiarka do zmian.

W Kancelarii Premiera start szwagra marszałka wywołał irytację, bo wcześniej to PO zarządziła sporządzenie ankiety, aby zapobiec rodzinnym koneksjom na listach. Oficjalnie jednak, politycy PO uparcie mówią o negocjacjach z PSL-em. Ciekawa jest również kolejna niekonsekwencja. Na Dolnym Śląsku zgodnie z życzeniem premiera 12. miejsce do Sejmu pozostawiono puste, tak aby sam szef rządu mógł wskazać wybrańców.

Na Pomorzu nazwiska już zostały wpisane na listy, bo wszyscy wiedzą, że chodziło o Młodych Demokratów. W PO zrobiło się nerwowo. Opozycja zaciera zaś ręce, bo przygotowane tak wcześnie listy Platformy Obywatelskiej oznaczają koniec szumnie zapowiadanych politycznych transferów z powodu braku oferty. Tu znów brawa za konsekwencje.