Rosyjska ekipa nie wycofa się ze startu w kolejnych konkurencjach zimowych igrzysk olimpijskich w Salt Lake City - poinformował jej attache prasowy Giennadij Szwec. Dodał, że decyzja ta zapadła w porozumieniu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

Przewodniczący Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Leonid Tiagaczow zagroził wcześniej bojkotem pozostałych konkurencji igrzysk, oskarżając sędziów o "brak obiektywizmu". Głównym powodem zachowania i wypowiedzi Tiagaczowa jest niesprawiedliwe - jego zdaniem - traktowanie rosyjskich sportowców przez sędziów i organizatorów igrzysk.

Szczególne oburzenie wywołała decyzja o niedopuszczeniu do startu w biegu sztafetowym kobiet 4x5 kilometrów rosyjskiej narciarki Larysy Łazutiny. W jej organizmie wykryto podwyższony poziom stężenia hematokrytu. Narciarka, która w Salt Lake City zdobyła już dwa srebrne medale, została w ten sposób pośrednio posądzona o doping. Rosjan zbulwersował wcześniej skandal wokół rywalizacji łyżwiarskich par sportowych. Wygrała ją para rosyjska Jelena Biereżna i Anton Sicharulidze, ale MKOL i Międzynarodowa Unia Łyżwiarska zdecydowały się przyznać drugi złoty medal Kanadyjczykom Jamie Sale i Davidowi Pelletierowi. Dlaczego więc Rosjanie ostatecznie nie zdecydowali się na bojkot zawodów, o tym w relacji moskiewskiego korespondenta RMF, Andrzeja Zauchy:

Cztery lata temu, po igrzyskach w Nagano Larysa Łazutina dostała odznaczenie Bohatera Rosji. Jest to najwyższe wyróżnienie, jakie może spotkać sportowca tego kraju. W Japonii zdobyła piąty, szósty i siódmy w karierze olimpijski medal. W Salt Lake City zdobyła dwa kolejne. Wczoraj miała pobiec po olimpijski medal numer 10. Dodajmy, że na przedolimpijski sprawdzian do Soldier Hollow Łazutina nie przyjechała. Za późno złożyła wniosek o wizę i nie pozwolono jej na wjazd do USA.

Foto RMF

22:00