Centrum Pomocy Humanitarnej przy ul. Modlińskiej w Warszawie działa od początku wojny. Do czerwca miało wsparcie wojewody mazowieckiego, ale od miesiąca działa bez jego pomocy.


Ośrodek pomocy dla uchodźców w Global Expo w Warszawie miesiąc temu stracił finansowe wsparcie wojewody. Urzędnicy mieli wątpliwości, czy spółka która zarządza obiektem ma prawo do dysponowania halą. Pojawiały się też zarzuty, że zawyżała ona liczbę osób, które otrzymują pomoc. Rozbieżności w wyliczeniach przedstawicieli wojewody, którzy dwukrotnie przeprowadzali tam kontrolę i samego zarządcy miały być spore. Liczba raportowanych uchodźców różniła się nawet o 1000 osób.

To naprawdę nie jest proste, by zliczyć dokładnie tak dużą grupę osób. Ci ludzie przyjeżdżają np. 4-osobową rodziną i zajmują 6 łóżek, bo gdzieś muszą rozłożyć swoje rzeczy. Ci ludzie często wychodzą o 6 rano, bo mają jakąś pracę i przez cały dzień są poza ośrodkiem. Wreszcie, Ci ludzie wyjeżdżają na tydzień do innych miast, mając nadzieję że znajdą gdzieś pracę i warunki do ustatkowania się i pomimo - że mają taki obowiązek - nie wymeldowują się, bo liczą na to, że jeśli nie uda im się tego zrobić, to będą mogli tu wrócić. Przy takim chaosie jaki tu panuje, jest to po prostu fizycznie nie możliwe, żeby poznać realną liczbę osób, które tu przebywają - mówi Piotr Płocharski, pełnomocnik zarządu Global Expo.

Mimo to, wojewoda mazowiecki zakończył współpracę ze spółką i od końca czerwca środki publiczne przestały płynąć do hali przy Modlińskiej.

"Wciąż działamy"

Punkt pomocy jednak wciąż działa i wciąż pojawiają się tam kolejni uchodźcy.

W samym funkcjonowaniu punktu nic się nie zmieniło. Osoby które tam przebywają wciąż mogą liczyć na kompleksową pomoc. Mamy tu punkt medyczny, stomatologa, uchodźcy mają zapewnione 3 posiłki dziennie, a ich dzieci naukę z nauczycielami-wolontariuszami - tłumaczy Płocharski.

Od lipca zarządca musi jednak wyciągać pieniądze z własnej kieszeni i liczyć na wsparcie dobroczyńców.

Na początku marca mieliśmy o wiele większe wsparcie od firm i prywatnych osób. Dziś wielu osobom temat wojny i pomocy uchodźcom spowszedniał. A oni wciąż tu przybywają. Może nie w tak licznych grupach jak na początku, ale przybywają. My oczywiście staramy się im pomóc. Na razie rachunki za utrzymanie hali opłacamy z pieniędzy spółki. Mamy też firmy, które nam pomagają, np. w dostarczeniu wyżywienia. Ale jak wiadomo ceny wszystkiego idą w górę, energia elektryczna, woda, to wszystko kosztuje - mówi pełnomocnik zarządu.

Na razie spółka opłaca rachunki z własnej kieszeni, ale utrzymanie hali to ogromny wydatek. Do tego, wielkimi krokami zbliża się sezon grzewczy.

Na razie staramy się o tym nie myśleć. Żyjemy tak naprawdę z dnia na dzień. Co będzie dalej, nie wiemy, ale jesteśmy dobrej myśli - podsumowuje Płocharski.

Relokacja

Pod koniec czerwca wojewoda mazowiecki zaproponował uchodźcom z Modlińskiej przeniesienie się do Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie, nad którym ma piecze. Na miejscu pojawiły się nawet autokary, które miały ich tam przewieźć, ale odjechały puste. Uchodźcy nie chcieli się przenosić, twierdząc że mają zapewnione bardzo dobre warunki, a w Nadarzynie - z relacji znajomych Ukraińców - są o wiele gorsze. Poza tym odstrasza ich także odległość od centrum Warszawy.

Z naszej strony możemy zapewnić, że warunki w Nadarzynie są naprawdę dobre. Zaproponowaliśmy dobrowolne przeniesienie się chętnym osobom. Nikt z propozycji nie skorzystał, ale ona wciąż jest aktualna. Jeśli ktokolwiek wyrazi chęć, to przewieziemy te osoby do Nadarzyna - mówi rzeczniczka wojewody mazowieckiego, Ewa Filipowicz.

Rzeczniczka pytana o to, czy możliwe jest ponowienie współpracy z Global Expo odpowiada, że dopóki kwestie prawne nie zostaną wyjaśnione, na pewno nie. Poza tym pod Warszawą działa już jeden punkt dla uchodźców i jest przygotowany na to, by przyjąć nawet 20 tysięcy osób. Nie ma więc potrzeby, aby funkcjonował kolejny obiekt.

Opracowanie: