W 2021 roku w naszym kraju ujawniono 318 tzw. "bomb ekologicznych" oraz miejsc, w których niezgodnie z prawem nagromadzono odpady. Zeszły rok zakończyliśmy listą z prawie 1000 takich lokalizacji. Zlikwidowano z tego tylko 34 miejsca. Co ważne, do 4 marca tego roku przybyło w Polsce kolejnych 26 takich lokalizacji. Pełnej ich listy resort środowiska nadal nie chce udostępnić.

Na terenie kraju - jak informowaliśmy w marcu ubiegłego roku - mieliśmy 818  bomb ekologicznych i miejsc nielegalnego gromadzenia odpadów. Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie ujawniło nam wtedy pełnej listy. Opisaliśmy więc funkcjonujące zakłady z tzw. listy 80 opublikowanej przez "Rzeczpospolitą" jeszcze w 1990 roku.

Okazuje się, że mimo upływu 30 lat nie udało się większości z nich usunąć. To m.in. Zakłady Chemiczne "Zachem" w Bydgoszczy, Zakłady Chemiczne "Boruta" w Zgierzu,  tereny  dawnych Zakładów Metalowych "Dezamet" w Nowej Dębie, Centralne Składowisko Odpadów "Rudna Góra" dawnych Zakładów Chemicznych "Organika-Azot" w Jaworznie, Zakłady Metalurgiczne Krakowie i Dąbrowie Górniczej.

Duży wzrost

Od tego czasu - jak się okazuje - ujawniono kolejne 318 lokalizacji tzw. bomb ekologicznych oraz miejsc, w których niezgodnie z prawem nagromadzono odpady. Co ciekawe, w tym czasie zlikwidowano tylko 34 tego typu miejsca.

Łącznie mamy 968 takich lokalizacji - przyznaje w rozmowie z RMF MAXXX Aleksander Brzózka rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Poprosiliśmy ponownie o udostępnienie listy tych miejsc, ale ministerstwo ponownie odmówiło.

"Żądany rejestr stanowi dokument wewnętrzny, który dodatkowo zawiera informacje dotyczące toczących się postępowań karnych, w związku z czym nie jest on zaliczany do szeroko pojętej informacji publicznej i nie podlega on udostępnieniu w trybie dostępu do informacji publicznej" - odpowiedział resort.

Krakowska huta na liście?

Dziennikarz RMF MAXXX próbował ustalić, czy na liście znajdują się poprzemysłowe tereny krakowskiej huty, ale i tego resort nie chciał ujawniać. Szczegółowa lista i punkty nie podlegają udostępnieniu ze względu na to, że jest to wewnętrzny dokument Głównej Inspekcji Ochrony Środowiska - tłumaczył Brzózka. Zdradził jednak, że na liście znajdują się tereny poprzemysłowe. Jakie? Nie wiadomo, bo nie można wskazać ich dokładnych lokalizacji.

Sprawa krakowskiego kombinatu różni się od opisanych przez nas przykładów z "Listy 80". Działalność przemysłowa nie została tam bowiem zakończona na początku lat 90, na jej terenie od prawie 20 lat operuje następca prawny, czyli koncern ArcelorMittal Poland.

Postępowanie w RDOŚ

O potencjalnym zagrożeniu dla środowiska krakowskiej huty wielokrotnie pisały media, wypowiadali się naukowcy. Przypomnijmy, dwa lata temu Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Krakowie wszczął postępowanie w sprawie wystąpienia bezpośredniego zagrożenia szkodą lub szkody w środowisku w wodach oraz w powierzchni ziemi spowodowane właśnie działalnością kompleksu składowisk odpadów spółki ArcelorMittal Poland.

Jak nam powiedział Adrian Chochoł przedstawiciel Fundacji Frank Bold, będący stroną postępowania, ArcelorMittal Poland złożył do RDOŚ w październiku ubiegłego roku złożył ekspertyzę, w której jest szereg uchybień. Chodzi o dokument ws. kompleksu składowisk przy ul. Dymarek.

Analiza została oparta o prowadzony przez spółkę monitoring wód podziemnych i powierzchniowych oraz wód nadosadowych i drenażowych - wyjaśnia prawnik z Fundacji Frank Bold.

Jakość prowadzonego monitoringu oraz zakres badanych substancji podważał już wcześniej prof. Mariusz Czop z AGH. Naukowiec wielokrotnie wskazywał, że nie bada się tego, co trzeba.

Nieprawidłowości w analizie koncernu?

Wspomnianą analizę dla ArcelorMittal Poland przygotował Główny Instytutu Górnictwa w Katowicach. Okazuje się, że wyniki nie są nowe.

Wyniki przedstawione przez AMP stanowią kolejne podsumowanie ze znanych już wyników badań - tłumaczy prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH.

Poza tym w opracowaniu znajduje się wiele różnych błędów - dodaje i wylicza. M.in. ich wykonawca stara się przekonać nas, że monitoring kompleksu składowisk przy ul. Dymarek jest prawidłowy, przedstawiając przykłady innych monitoringów z innych terenów, które również są wadliwe - tłumaczy profesor.

Według niego, argumenty Głównego Instytutu Górnictwa są niezbyt przekonujące, zwłaszcza że badania obejmowały tylko teren składowiska przy ul. Dymarek. Jak dodaje ważną kwestią jednak jest to, że instytut przyznaje, że zanieczyszczenia wydostają się ze składowiska. 

Tak przyznaje, że zanieczyszczenia wydostają się ze składowiska i wychodzą poza jego obrys, ale robi to w taki sposób, że stara się udowodnić, że są to małe ilości - tłumaczy prof. Czop. Naukowiec wyjaśnia, że to że zanieczyszczenia wydostają się ze składowiska jest oczywiste, a nawet graniczy z pewnością, natomiast żeby zrobić prawidłową, wiarygodną prognozę i rzetelnie określić, ile tych zanieczyszczeń wydostaje się poza teren składowiska trzeba zrobić prawidłowe dodatkowe badania poza jego granicą.

Tomasz Ślęzak z ArcelorMittal Poland wyjaśnia, że badania te przeprowadzono na okoliczność m.in. planowanego zamknięcia istniejących tam do tej pory historycznych składowisk. Analiza ta w znacznej części oparta była na wynikach monitoringu przekazywanych do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie. Nie wykazały one istotnego wpływu na stan czystości rzeki Wisły - wyjaśnia.  

Z przedstawicielem koncernu nie zgadza się prof. Czop. Nie ma czegoś takiego jak składowiska historyczne, są "historyczne zanieczyszczenia powierzchni ziemi", czyli zanieczyszczenia, które pojawiły się na danym terenie przed 30 kwietniem 2007 roku - tłumaczy.

Naukowiec dodaje, że potencjalne zanieczyszczenia generowane przez kompleks składowisk przy ulicy Dymarek w Krakowie nie mogą być zaliczone do takiej kategorii, bo - jak wyjaśnia - orzecznictwo sądów i postępowanie z tego typu obiektami są proste.

Jeżeli składowisko jest eksploatowane nawet od bardzo dawna, ale przedsiębiorca w sposób ciągły prowadzi tam działalność, to obszary zanieczyszczone  powstające w sąsiedztwie będą kwalifikowane jako "szkoda w środowisku" - mówi.

Za szkody w środowisku odpowiada ten, kto je spowodował tj. zarządzający danym obiektem, lub jego ostatni użytkownik. Natomiast za ewentualne zanieczyszczenia historyczne odpowiada właściciel nieruchomości i dlatego gdyby te tereny przejęło Miasto Kraków, jako gmina zapłacilibyśmy za ich oczyszczanie.

Nie tylko składowisko

Fundacja Frank Bold wskazuje również, że problemem nie są jedynie składowiska, a także tereny wokół kompleksu składowisk. Dlatego też fundacja poprosiła o włączenie do postępowania RDOŚ artykułu naukowego opracowanego na podstawie badań naukowców AGH.

W rozmowie z RMF  MAXXX ArcelorMittal Poland przyznaje, że zna tezy wspomnianego artykułu. Słyszeliśmy o tym. Natomiast nie otrzymaliśmy żadnych szczegółowych wyników. Badania te były wykonane bez naszej wiedzy i zgody i nie posiadamy wiedzy, kiedy zostały one wykonane, a także czy zostały przeprowadzone w sposób zgodny z wymogami obowiązującymi dla akredytowanych laboratoriów. Trudno nam zatem ustosunkować się do nich w jakikolwiek sposób - wyjaśnia Tomasz Ślęzak członek Zarządu ArcelorMittal Poland.

Na zamknięcie części składowisk  zawierających popioły i żużle wydał już zgodę Urząd Marszałkowski. Mają zostać zrekultywowane, czyli zabezpieczone do czerwca 2025 roku.

Na czym będzie polegać tzw. rekultywacja i  czy w związku z nią w prawidłowy sposób oczyszczone zostaną gleby, grunty w sąsiedztwie składowiska?  Czy oczyszczone zostaną również wody podziemne, które przypomnijmy w rejonie składowiska mają m.in. V najgorszą klasę jakości? - zobaczymy.

Postępowanie w sprawie  "szkody w środowisku" w Krakowie nadal trwa.

Zakłady Metalurgiczne, czyli Huta im. Lenina, były największym tego typu przedsiębiorstwem w Polsce. Znalazły się w latach 90-tych na tzw. "Liście 80". Później nazwę kombinatu zmieniono na Hutę im. Tadeusza Sendzimira.

Dzisiaj to, co pozostało po zakładzie z tamtych lat, należy do ArcelorMittal Poland.

Opracowanie: