Nie milkną komentarze do wczorajszej debaty liderów, z której zapamiętamy pewnie głównie powiedzenia o "bandzie rudego" z jednej i "pakowaniu kuwety" z drugiej strony. Wśród poruszonych tematów zabrakło jednak bardzo wielu, i to używanych w wojnie politycznej przez wiele miesięcy. Mówiąc obrazowo – politycy nadal mają do dyspozycji sporo niewykorzystanej amunicji, której mogliby użyć, gdyby debat było więcej.

Skupiając się na najświeższych i najlepiej pamiętanych kwestiach migracji i afery wizowej politycy pominęli np. sprawy podatków i sztandarowy dla rządu Polski Ład, gospodarcze skutki rosnących kosztów energii czy będące rzeczywistym problemem wyprowadzanie środków poza budżet. Nie było niemal mowy nie tylko o wciąż drenującej kieszenie Polaków inflacji, ale też o służbie zdrowia, a na pewno - o kosztach błędów popełnionych w walce z pandemią - wydaniu miliardów złotych na szpitale tymczasowe, których ostatecznie nie użyto, czy nawoływaniu do udziału w wyborach prezydenckich mimo dużej liczby zakażeń.

Nie padło też nawet słowo na temat praw aborcyjnych, budowy mieszkań czy sporach wokół CPK, nie mówiąc już choćby o przypomnieniu np. kompromitującego fiaska sprzedaży stoczni inwestorom z Kataru, czy dla równowagi rozbiórki sztandarowej inwestycji - elektrowni w Ostrołęce.

Pominięto też cały pakiet tematów związanych z prawem; od naruszeń praworządności skutkujących blokadą także niemal pominiętego w debacie KPO, przez niewydolność Trybunału Konstytucyjnego po faktyczne blokowanie działań NIK.

Tak ponoć ważny temat rosyjskich wpływów pojawił się tylko jako wzmianka o wazonie od Putina, nikt jednak nie wspomniał o działaniu ofensywnego oprogramowania Pegasus, co poruszało przecież polityków od miesięcy.

Pominiętych tematów starczyłoby spokojnie na kolejną debatę.

Tej jednak raczej już nie będzie.