Ma 58 lat. Przed wojną był biznesmenem, a strzelectwo było jego pasją. Wiaczesław Kowalski, snajper 13. Zarządu Głównego Departamentu Kontrwywiadu Wojskowego SBU pobił prawdopodobnie najbardziej makabryczny rekord świata. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ogłosiła, że trafił rosyjskiego żołnierza z odległości 3800 metrów. Użył karabinu Wołodar Obriju, czyli Władca Horyzontu, opracowanego m.in. przez ukraińskich konstruktorów.

9 sekund do celu

Świtało, gdy Wiaczesław Kowalski pojawił się na stanowisku razem dwoma żołnierzami SBU. Pracowali tu, na południu Ukrainy, na tych pozycjach od miesięcy, i wiedzieli, że przed nimi znajdują się tylko pozycje wrogów.

Żołnierze rozłożyli sprzęt i rozpoczęli obserwację. Pierwszy posterunek Rosjan oddalony był o 2 km, drugi o 3,8 km od nich. Partner Kowalskiego celował bliżej, ale 58 latek miał inne plany. Wymierzył na odległość, na jaką nigdy wcześniej strzelał.

Przez godziny snajperzy leżeli nieruchomo, w przejmującym chłodzie. W południe w placówce okupantów pojawili się rosyjscy żołnierze, a wśród nich dowódca, który wydawał polecenia innym. Wtedy padł rozkaz: strzelać.

Snajper zdecydował się oddać strzał korekcyjny. "Znalazłem piaszczyste wzgórze w tej samej odległości co pozycja wroga, ale 300 metrów dalej. Wystrzeliłem kulę" - relacjonuje 58-latek cytowany przez Ukraińską Prawdę. Nikt nie obawiał się, że strzał będzie słyszany - na froncie nie ma ciszy.

Korekta okazała się słuszna. Wiatr wiał się znacznie silniej niż wynikało z obliczeń. Kowalski wycelował ponownie, tym razem w żywy cel. Ogólne warunki, jak przyznaje żołnierz, były niemal idealne. Sucho, słońce zachodziło za plecami snajpera i świeciło Rosjaninowi w twarz, temperatura i wilgotność w normie. Kowalski nacisnął spust swojego ważącego 16 kg Wołodara Obriju (Władca Horyzontu), a wystrzelony przez niego pocisk leciał 9 sekund do celu i trafił dowódcę "orka" - jak nazywają żołnierzy rosyjskich Ukraińcy - przebijając mundur i kamizelkę kuloodporną. 

"Widzisz, na taką odległość bardzo trudno oddać strzał, choć to właściwie niedopowiedzenie. Oni (potencjalne cele) nie dadzą ci szansy na drugi strzał. Jeśli popełnisz błąd, ukryją się i nigdy więcej nie wyjdą" - opowiadał 58-latek.

Nigdy nie lubił polowań

Kowalski nigdy nie lubił polowań. Zamiast do zwierząt wolał strzelać do tekturowych tarcz. Wojna wszystko zmieniła i powołany do wojska biznesmen ruszył na front, by zmierzyć się z żywymi celami.

Wiaczesław Kowalski działał początkowo w Siłach Operacji Specjalnych, ale później wstąpił do oddziału snajperskiego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Jako człowiek zafascynowany bronią, chciał spróbować swoich sił i strzelać z Władcy Horyzontu. Jego strzał z odległości 3,8 km przeszedł do historii.

Poprzedni rekord datuje się na rok 2017. Kanadyjskie siły specjalne "zdjęły" z dachu wieżowca bojownika ISIS z wysokości 3540 metrów. Nazwisko snajpera nie zostało ujawnione. Ukraina natomiast potrzebowała nowego bohatera. W połowie listopada SBU mogło opublikować historię, której główną postacią był Wiaczesław Kowalski.