10 miliardów dolarów - tyle może kosztować operacja w Libii siły międzynarodowe. To kwota, która powoduje właśnie, że wszyscy chcą być jedynie członkami operacji a nie głównodowodzącymi, bo ci zawsze tracą najwięcej.

Tylko pierwsze uderzenie, kiedy to Amerykanie i Brytyjczycy wystrzelili 112 rakiet Tomahawk, pochłonęło nawet 165 mln dolarów. Najtańsza wersja pocisku samosterującego to 750 tysięcy dolarów. Eksperci twierdzą, że faktyczny koszt jego użycia jest jednak dużo wyższy - ostrzelanie jednego celu - według wyliczeń - kosztuje nawet 2 miliony dolarów.

Jeżeli operacja potrwa pół roku, to kraje biorące udział w misji będą musiały zapłacić po kilka miliardów dolarów. Dlatego nikt nie chce dowodzić, a ci, którzy rozpoczęli ostrzał chcą teraz zaangażowania NATO. Bo jeżeli Sojusz przejmie dowodzenie, to do operacji dorzucą się pozostali członkowie Paktu.