Czerwony alarm powodziowy został odwołany. Po trzydniowej przerwie do szkół wracają uczniowie z Bogatyni na Dolnym Śląsku. Padający bez przerwy od trzech dni deszcz znowu przypomniał wydarzenia sprzed niespełna dwóch miesięcy. Wtedy niewielka rzeka Miedzianka zniszczyła całe miasto.

Bogatynia nadal wygląda jak po przejściu kataklizmu. Wzdłuż remontowanej drogi co kilka metrów leżą połamane drzewa. Główna trasa wjazdowa do miasta jest zamknięta. Aby wjechać do centrum, trzeba kluczyć osiedlowymi drogami. Do naprawienia zostało jeszcze 20 kilometrów ulic i chodników. Trzeba też na nowo postawić albo wyremontować kilkanaście mostów i kładek.

Co najgorsze, 160 rodzin, którym woda zabrała dorobek całego życia wciąż czeka na nowe mieszkania, do których będą mogli się przeprowadzić. Teraz mieszkają w hotelach, albo budynkach należących do gminy.

Na Dolnym Śląsku stany alarmowe są przekroczone na 32 wodowskazach a ostrzegawcze na 18. Wody w rzekach powoli opadają, choć są również miejsca, gdzie odnotowujemy nieznaczne przybory - powiedział dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu.

Nadal najgorsza sytuacja jest w powiecie zgorzeleckim, który ucierpiał w sierpniowej powodzi. Podtopionych zostało tam około 250 gospodarstw w gminach Bogatynia, Pieńsk, Zgorzelec, Węgliniec, Zawidów i Sulików. Najważniejsze jest jednak to, że poziom rzek zarówno po stronie czeskiej jak i polskiej opada.

Do podtopień doszło również w powiatach złotoryjskim, lwóweckim i lubańskim. Nigdzie do tej pory nie trzeba było ewakuować mieszkańców. Jedynie w miejscowości Uniejowic w powiecie złotoryjskim siedem osób musiało w poniedziałek opuścić swoje domy. Dwóm budynkom zagrażała osuwająca się ziemia. W pięciu miejscach na Dolnym Śląsku obowiązuje pogotowie przeciwpowodziowe.