Do warszawskiej prokuratury trafił kolejny wniosek o ściganie sprawców nielegalnych podsłuchów, które zatrzęsły polską sceną polityczną. Złożył go prezes NBP Marek Belka, nagrany podczas rozmowy z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem. W temacie samego śledztwa i jego postępów służby nabierają wody w usta. "Wiemy o wiele więcej, niż możemy powiedzieć" - ucina rzecznik ABW.

Przed Belką identyczne wnioski przesłali do prokuratury Sienkiewicz i były dowódca GROM Dariusz Zawadka.

Jak informowaliśmy wczoraj, nad wykryciem sprawców nielegalnych podsłuchów pracuje specjalny zespół, powołany przez szefa ABW i komendanta głównego policji. ABW, która specjalizuje się w ochronie kontrwywiadowczej, bada m.in. wątki udziału obcych służb w procederze podsłuchiwania czołowych polskich polityków i biznesmenów. Z kolei Centralne Biuro Śledcze skupia się na sprawdzaniu, czy za podsłuchami mogą stać zorganizowane grupy przestępcze - zajmujące się nie tylko haraczami czy szantażem, ale także przestępstwami gospodarczymi. Policjanci i agenci korzystają we wspólnym zespole z potężnych baz danych obu służb.

Wiemy o wiele więcej, niż możemy oficjalnie powiedzieć - mówi o efektach działań specjalnej grupy rzecznik ABW Maciej Karczyński. Nie chce na razie ujawnić, czy ABW wie chociażby, ile osób brało udział w nagrywaniu polityków i biznesmenów, w ilu restauracjach dokonywano nagrań, ile osób zostało nagranych i od kiedy ten proceder trwał, a także kim jest biznesmen, do którego trafiły taśmy, zanim dotarły do "Wprost".