"Emocje były tak niesamowite, że po prostu się popłakałem. Wiedziałem, że Adrian wróci z medalem, ale nigdy nie myślałem, że będzie to złoto. Dla mnie jest to coś niespodziewanego" - mówił Zbigniew Zieliński, ojciec 23-letniego Adriana Zielińskiego, który w piątek zdobył w Londynie olimpijskie złoto. "To niesamowite, że człowiek z małego miasteczka zaszedł tak daleko" - dodał.

Polska Agencja Prasowa: Jak z pańskiej perspektywy wyglądała walka Adriana o medal?

Zbigniew Zieliński, ojciec Adriana Zielińskiego: To, co się wczoraj stało, jest niesamowite. Tuż po zakończeniu konkursu, gdy byliśmy w miasteczku, poczułem, jakby mi się woda w kotle zagotowała. Gdy ogłoszono, że Adrian ma złoto, wszyscy do mnie dobiegli z gratulacjami, tak że nawet nie wiedziałem, gdzie jestem ja, a gdzie żona. Zaraz potem prasa, telewizja - nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Dwie ostatnie noce nie spałem, denerwując się przed startem Adriana i teraz chętnie poszedłbym na godzinkę drzemki. Jednak nie ma na to szans, bo co chwila urywają się telefony z gratulacjami, prośby o wywiady. Jest to niesamowite, że taki mały człowieczek z małego miasteczka zaszedł tak daleko. Sam pochodzę z małej miejscowości, z Kcyni, i jest dla mnie nie do uwierzenia, że można się tak wybić.

Wzruszył się pan?

Emocje były tak niesamowite, że po prostu się popłakałem. Wiedziałem, że Adrian wróci z medalem, ale nigdy nie myślałem, że będzie to złoto. Dla mnie jest to coś niespodziewanego.

Jak reagował pan w trakcie konkursu, gdy Adrian spalił jedną z prób, a w drugiej nie zaliczono mu podejścia?

Trochę się zawiodłem, bo wiem, na co go stać i wiem, że mógł to zrobić zupełnie inaczej, lepiej. To jest tylko sport i okazało się, że inni też popełniali błędy, a Adrian okazał się najlepszy.

By jak najlepiej przygotować się do olimpiady Adrian wyprowadził się z domu...

Dwa lata temu w Mroczy otwarto Ośrodek Przygotowań Olimpijskich dla ciężarowców. Adrian mieszka w nim razem z dziewczyną.

Konieczność przestrzegania diety nie pozwala sportowcom na zbyt obfite jedzenie. Co najbardziej lubi jeść mistrz olimpijski?

Jeśli może jeść, czyli nie musi trzymać diety przed zawodami, to jego ulubioną potrawą są obsmażone na złoto żeberka z kapustą i kaszą. Jest to jednak zbyt treściwe, więc rzadko może sobie na to pozwolić. Myślę jednak, że po powrocie będzie mógł sobie trochę odpuścić.

Jak wygląda dieta ciężarowca?

Wszystko co je, musi być gotowane - ryby, ryż, czasami pół worka kaszy. Od czasu do czasu może zjeść lekko ugotowaną wołowinę czy pierś z kurczaka, ale bez skóry. Jest to sport pełen wyrzeczeń, bo trzeba utrzymać wagę.

Czy szykuje się w Mroczy jakieś specjalne przywitanie mistrza?

Wszystkim zajęło się miasto. Powitanie prawdopodobnie odbędzie się na rynku lub na stadionie. Wiemy, że Adrian wraz z Tomkiem przylatują do Polski w czwartek, ale ciężko powiedzieć, kiedy będą w domu, bo nie wiemy, czy nie zatrzyma ich coś w Warszawie.

Rozmawiał Pan już z synem po konkursie?

Tak, Adrian mówił, że będzie chciał teraz trochę odpocząć, ale nie kończy walki i nie spocznie na laurach. Już przez telefon powiedział mi, że do igrzysk w Rio przygotuje się tak, że wszystkim szczęki opadną. Jest zawzięty i jak sobie postawi jakiś cel, musi go osiągnąć.