Członek komisji badającej katastrofę smoleńską, który był pilotem w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, brał udział w fałszowaniu dokumentów i wyłudzaniu pieniędzy z armii - wynika z ustaleń "Wprost". Został za to prawomocnie skazany, ale wyrok się zatarł. To nie jedyny taki przykład. Skazanych zostało 33 żołnierzy (większość wyroków się pozacierała), blisko 50 miała postawione zarzuty, ale prokuratura umorzyła ich śledztwa.

Do winy przyznali się prawie wszyscy. Oficerowie zamieszani w sprawę mówią o sobie: klub z Ostroroga. Nazwa pochodzi od ulicy Ostroroga, przy której mieści się siedziba Żandarmerii Wojskowej. To tam wszczęto pierwsze śledztwo.

Piloci z Ostroroga mają się dziś całkiem nieźle. Jeden z nich zasiada w komisji badającej katastrofę smoleńską. W wyniku eskapad z jego udziałem z pułku wyprowadzono ok. 25 tysięcy złotych. Sąd skazał go za posługiwanie się dziewięcioma fałszywymi fakturami, ale odstąpił od wymierzenia kary. Kazał mu wpłacić 3,5 tys. zł na cele charytatywne. - Za coś takiego zwykły Kowalski dostałby wyrok w zawieszeniu albo nawet poszedłby siedzieć. To oburzający i demoralizujący wyrok - uważa karnista prof. Piotr Kruszyński.

Skazanie dziś jest już zatarte, ale położenie pilota i tak jest dwuznaczne. Kiedyś wyprowadzał pieniądze z pułku, dziś bada przestrzeganie panujących w nim procedur.