Urządzenie nawigacyjne znalezione w ostatnich dniach na miejscu katastrofy w Smoleńsku zostanie przebadane, ale nie jest kluczowe dla śledztwa - powiedział reporterowi RMF FM prokurator generalny Andrzej Seremet. To dziennikarze znaleźli część żyrokompasu.

Seremet nie bagatelizuje znaleziska, ale parametry lotu i wszystkie odczyty z urządzeń niezbędne dla śledztwa są zapisane na czarnych skrzynkach. Mimo to żyrokompas zostanie zbadany i wszystko wskazuje, że zrobią to polscy eksperci. O ile wiem, chyba przewieziono go do Polski i trafił w takim razie w ręce polskie - stwierdził prokurator generalny w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim.

Seremet dodał, że każda część samolotu może mieć znaczenie dla śledztwa, ale przestrzegł, że nie wszystkie elementy zebrane w miejscu katastrofy muszą pochodzić z roztrzaskanego tupolewa. Trzeba mieć świadomość, że miejsce, w którym doszło do katastrofy, było swego rodzaju śmietniskiem, obok starej jednostki wojskowej, w której przesadnie o czystość nie dbano. I tam zapewne będą znajdowały się rozmaite przedmioty, które niekoniecznie muszą należeć do ofiar katastrofy - tłumaczył prokurator generalny.

Jak dodał, sami Rosjanie wiele rzeczy znalezionych na miejscu katastrofy od razu wykluczyli z listy dowodów rzeczowych jako nieprzydatne dla śledztwa.