Tylko opinii Amerykanów brakuje prokuraturze wojskowej, by zakończyć w polskim śledztwie smoleńskim wątek zamachu - dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM. Pomoc prawna, o którą zwróciliśmy się do USA kilka miesięcy temu, pozostaje bez odpowiedzi. Prokuratura dysponuje już wszystkimi dowodami by orzec, że nikt trzeci nie ingerował w katastrofę 10 kwietnia.

Prokuratorzy oficjalnie nie ujawniają, co jeszcze zostało do zrobienia, by wykluczyć wersję zamachu. [Zobacz korespondencję naszego dziennikarza z rzecznikiem prasowym NPW] Naszym dziennikarzom udało się jednak ustalić, że śledczy wyjaśnili już m.in. wątek mgły. Wśród zgromadzonych materiałów istnieją opinie biegłych wykluczające, by mgła mogła powstać w sposób sztuczny. Do tego prokuratorzy dysponują licznymi zeznaniami świadków, którzy byli na miejscu i obserwowali to zjawisko.

W materiałach śledztwa przekazanych przez Rosjan są także opinie co do uszkodzenia wraku, stwierdzające, że na pokładzie tupolewa nie było żadnego wybuchu ani innego incydentu, który świadczyłby o celowej ingerencji w lot maszyny. Stwierdza to zresztą raport MAK, który - jak zapewnili prokuratorzy znalazł się w dowodach śledztwa. W tych materiałach jest wyraźne stwierdzenie - o czym mówił już dawno prokurator generalny - że wykluczono w tym przypadku użycie broni konwencjonalnej.

Wojskowi prokuratorzy czekają na materiały z USA. Nasi śledczy prosili o informacje istotne dla rozpatrywania wszystkich hipotez, m.in. o zdjęcia lotniska w Smoleńsku za amerykańskich satelitów wojskowych, o udostępnienie ewentualnie posiadanych przez stronę amerykańską zapisów nasłuchów rozmów w przestrzeni.

Ale w badaniu tej konkretnej hipotezy prośba ma związek także z ewentualnym użyciem broni elektronicznej - chodzi przede wszystkim o informacje na temat technicznych możliwości zdalnego wpływania na pracę przyrządów pokładowych.