To kropka w dyskusji na temat raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) dotyczącego katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem. Tak ekspert komentuje piątkową rozmowę telefoniczną prezydentów Rosji i Polski. Opinię niewymienionego z nazwiska specjalisty mającego związek z badaniem okoliczności tragedii przytoczyła agencja ITAR-TASS.

Z raportem (MAK) trudno polemizować. Kropka została postawiona wczoraj. Wszystkie pytania strona polska na pewno zdoła wyjaśnić w toku dochodzenia, które prowadzą organy śledcze - zacytowała rosyjska agencja słowa swojego rozmówcy.

MAK przekazał Polsce "absolutnie wszystko"

Inny anonimowy ekspert przytoczony przez ITAR-TASS podkreślił z kolei, że MAK przekazał Polsce "absolutnie wszystkie dokumenty i materiały" w sprawie katastrofy tupolewa. Niektórych - zaznaczył - nawet nie skopiował.

Jestem zdziwiony postępowaniem MAK i rosyjskiej komisji rządowej. Przekazały one stronie polskiej wszystko, co było można. Niekiedy nawet nie robiąc kopii. Dotyczy to - na przykład - kart SIM, a także czegoś jeszcze - oświadczył rozmówca agencji.

Miedwiediew i Komorowski omówili w piątek wieczorem przez telefon aktualne problemy stosunków rosyjsko-polskich, w tym dalsze wspólne działania w badaniu katastrofy smoleńskiej. Poinformowała o tym służba prasowa Kremla, według której do rozmowy prezydentów doszło z inicjatywy strony polskiej. Kancelaria Prezydenta RP potwierdziła, że do rozmowy prezydentów doszło i "dotyczyła ona różnic w ocenie raportu MAK".

Rosjanie zakończyli prace

Natomiast w sobotę służba prasowa rządu Rosji poinformowała, że rosyjska Komisja Państwowa do wyjaśnienia przyczyn katastrofy polskiego Tu-154M zakończyła prace. Komisja ta została utworzona bezpośrednio po katastrofie przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Jej pracami kierował premier Władimir Putin.

Swój raport końcowy w sprawie katastrofy smoleńskiej MAK ogłosił w minioną środę. Według MAK, winę za katastrofę Tupolewa ponosi strona polska. Do bezpośrednich przyczyn katastrofy MAK zaliczył m.in. zejście maszyny znacznie poniżej minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 m) i niezareagowanie na ostrzeżenia systemu TAWS. MAK uznał też, że obecność dowódcy Sił Powietrznych RP generała Andrzeja Błasika w kabinie pilotów aż do momentu zderzenia samolotu z ziemią wywierała presję psychologiczną na dowódcę samolotu, kapitana Arkadiusza Protasiuka. MAK podał również, że we krwi Błasika stwierdzono 0,6 promila alkoholu.

Żadne z wytkniętych w raporcie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. Strona polska się z tym nie zgadza. Jej zdaniem, odpowiedzialność za katastrofę ponoszą też kontrolerzy lotów z lotniska w Smoleńsku.