Dokładnie sto dni mija od katastrofy 10 kwietnia, a w sprawie wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. Nadal nie wiemy, co było przyczyną katastrofy, a podstawowe pytanie brzmi: dlaczego piloci postanowili lądować mimo warunków pogodowych, które na to nie pozwalały? Listę pytań i wątpliwości przygotował nasz reporter Krzysztof Zasada.

Do wyjaśnienia pozostaje wciąż kwestia współpracy załogi z ekipą kontrolerów lotu w wieży w Smoleńsku. Coraz częściej pojawiają się informacje, że podawali oni dane, które zmyliły polskich pilotów.

Kolejna rzecz to obecność w kokpicie osób spoza załogi. Wciąż nie ustalono ostatecznie, kto i po co wchodził do kokpitu. Pozostaje więc pytanie, czy naciskano na pilotów, by mimo wszystko lądowali.

Jeśli chodzi o polskie śledztwo, trwa analiza nagrań rozmów w kokpicie Tu-154. Ma być gotowa najwcześniej we wrześniu. Nie wiemy natomiast, kiedy do Polski trafią czarne skrzynki tupolewa czy chociażby wrak samolotu. Nie ma też pewności, czy w miejscu katastrofy odnaleziono wszystkie dowody rzeczowe, bo wciąż nie ma rosyjskiej zgody na wyjazd naszych archeologów do Smoleńska.

To już wiemy

Co w takim razie już wiemy? Znana jest godzina katastrofy, ale jej ostateczne potwierdzenie zajęło kilka tygodni.

W polskim śledztwie przesłuchano prawie 200 świadków. Ponadto eksperci prokuratury sporządzili dwie opinie. Jedna dotyczyła warunków geograficznych i pogodowych podczas katastrofy w Smoleńsku. Wynika z niej, że samolot nie powinien był lądować z powodu zbyt gęstej mgły. Druga z opinii - biegłych z dziedziny chemii i radiometrii - nie wykazała w szczątkach z miejsca katastrofy bojowych środków chemicznych, materiałów wybuchowych czy radioaktywnych.

Prokuratura otrzymała także kopię zapisów rozmów w kokpicie tupolewa. Obecnie trwa analiza tych nagrań. Wcześniej cywilna komisja opublikowała mocno podziurawione stenogramy sporządzone przez Rosjan.

Po katastrofie wysłaliśmy do rosyjskiej prokuratury pięć wniosków o pomoc prawną. Na razie zrealizowany został pierwszy z nich, w niewielkiej części - dostaliśmy 1300 stron dokumentów, które wciąż są tłumaczone. Jednak sami prokuratorzy mówią już teraz, że choć to ważne akta, nie są dla sprawy przełomowe.

Dzisiaj między innymi o wynikach rosyjskiego śledztwa minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski będzie rozmawiać w Petersburgu ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Aleksandrem Konowałowem.