"Sborna utrudniła sobie wyjście z grupy" - pisze "Sowietskij Sport" po meczu Polska-Rosja na mistrzostwach Europy. "Przez 20 minut byliśmy w ćwierćfinale" - wybija z kolei w tytule "Sport-Express". Spotkanie na Stadionie Narodowym zakończyło się remisem 1:1. W 37. minucie bramkę dla Rosjan strzelił Alan Dzagojew, dwadzieścia minut później pięknym strzałem wyrównał Jakub Błaszczykowski.

Dziennik podkreśla, że układ sił był korzystny dla Rosji. Tak uważali kibice, bukmacherzy i eksperci z obu krajów. Jednak Polacy wiedzieli, w jaki futbol gra Rosja i co trzeba zrobić, aby zniwelować jej atuty do minimum - komentuje gazeta.

W sprawozdaniu ze spotkania "Sport-Express" krytykuje też sędziego Wolfganga Starka z Niemiec, twierdząc, że "gwizdał dla Polaków". To nie jest stara pieśń o mitycznym antyrosyjskim spisku, ale rzeczywistość wszystkich wielkich turniejów, podczas których gospodarze cieszą się przychylnością ze strony arbitrów - wskazuje dziennik.

"Na ulicach Warszawy doszło do działań wojennych"

Zobacz również:

"Sowietskij Sport" poświęca natomiast wiele uwagi pozasportowej stronie widowiska na Narodowym. Mecz przestał być tylko futbolowym wydarzeniem w momencie, gdy podczas losowania Holender Marco van Basten wyciągnął piłeczkę z napisem "Rosja". Nasza drużyna trafiła do grupy A, do gospodarzy. Temperatura "dania" wzrosła o tyle samo stopni, ile wynosi różnica temperatur od grudnia do czerwca. Na ulicach Warszawy doszło do działań wojennych. Pozostało tylko czekać, co stanie się na boisku - stwierdza gazeta. Scenerię sprzed stadionu opisuje krótko: Koszmar. Wybuchy petard. Dym. Syreny.

Zdaniem gazety, rosyjscy kibice nie ponoszą winy za zamieszki. Złość Polaków i ich wojownicze nastawienie było prawdopodobnie związane z wydarzeniami podczas spotkania (Rosji) z Czechami we Wrocławiu, kiedy to został pobity polski steward - stwierdza "Sowietskij Sport".

Z kolei komentator "Sport-Expressu" Igor Rabinier zauważa, że we wtorek można było zobaczyć dwie Warszawy. Jedną - na Starym Mieście i koło Dworca Centralnego - pokojową i przyjazną, gdzie normalni kibice z Polski i Rosji się bratali. Drugą o szóstej zobaczyliśmy na moście przez Wisłę. Z centrum szła licząca około 5 tysięcy osób kolumna rosyjskich fanów. Marsz był poświęcony Dniowi Rosji. Od drugiej strony wyjść mu naprzeciw próbowały grupy Polaków. Wybuchały petardy. Ten i ów trzymał w rękach wrogie transparenty, na których mowa była o politycznej przeszłości i teraźniejszości Rosji - relacjonuje Rabinier. Podkreśla przy tym, że zajścia na moście były krótkie - jak pisze, władze szybko, twardo i umiejętnie je stłumiły.

Rabinier odnotowuje, że w ciągu dnia z różnych rejonów Warszawy napływały informacje o bójkach, ale było oczywiste, że uczestniczyli w nich przede wszystkim ci, którzy właśnie w tym celu przyjechali do Warszawy. Z jednej i drugiej strony.