"Mam zdarty głos, bolą mnie ręce od klaskania i nogi od stania, bo nie mogłem usiedzieć" - przyznał po meczu z Rosją bramkarz Wojciech Szczęsny. Zmagania swoich kolegów z drużyny obserwował z trybun z powodu czerwonej kartki, którą zobaczył we wcześniejszym spotkaniu z Grecją.

Siedząc na trybunach, strasznie przeżywałem to spotkanie. Denerwowałem się bardziej niż na boisku. Jak gram, podchodzę do meczu bez emocji, a dziś mam zdarty głos - mówił Szczęsny. Chwalił postawę swojego zmiennika Przemysława Tytonia. Przemek zagrał bardzo dobrze, zresztą cała defensywa nie popełniła tak naprawdę żadnego błędu - podkreślał.

Jeśli któryś zespół bardziej zasłużył na zwycięstwo, to byli to Polacy - stwierdził też Szczęsny. Graliśmy bardzo inteligentnie, byliśmy groźni z przodu i szkoda, że udało nam się strzelić tylko jedną bramkę. Wydaje mi się, że zasłużyliśmy na więcej. Z tego remisu można być zadowolonym, bo wszystko jest w naszych rękach. Liczę, że zagram z Czechami, ale to nie moja decyzja - podsumował.

Smuda nie ma wątpliwości

Golkiper najprawdopodobniej stanie między słupkami w meczu z Czechami. Decyzją UEFA został zawieszony tylko na jedno spotkanie, a Franciszek Smuda na pomeczowej konferencji prasowej nie pozostawił wątpliwości co do tego, kogo widzi w bramce w ostatnim meczu grupy A. Numerem jeden jest Wojtek Szczęsny. Nie ma dyskusji w tym temacie - stwierdził.

Spotkanie z podopiecznymi Michala Bilka zdecyduje o ewentualnym awansie polskiej ekipy do ćwierćfinału. Wczoraj Polacy zremisowali w Rosją 1:1. Z gola pierwsi cieszyli się Rosjanie - w 37. minucie meczu celnym strzałem popisał się Alan Dżagojew. Dwadzieścia minut później przepięknym trafieniem wyrównał Jakub Błaszczykowski. Podopieczni Franciszka Smudy mają więc na koncie dwa punkty, bo w swoim pierwszym meczu na mistrzostwach Europy zremisowali 1:1 z Grecją. Do awansu potrzebne jest im zwycięstwo nad Czechami w sobotę.