Wracaliśmy z Wrocławia w nocy po meczu. Powiedziałem do żony, że w aucie nie gadamy o meczu. Paplaliśmy cały czas, aż do Krakowa. Potem z teściami w domu, do świtu. Źle spałem, fatalnie się czuję, całą niedzielę ledwo się snułem. Miałem dziwne wrażenie, że mecz jeszcze się nie skończył. Dramat! Nie umiem o niczym innym myśleć...

Ps. Więcej napiszę, kiedy dojdę do siebie… Żebym nie zapomniał. Chorągiewki z auta nie ściągam…

Marcin Daniec