"Mieli zagrać jak nigdy, a nie, jakby nigdy nie grali" - napisał na Facebooku mój przyjaciel po porażce Polaków w meczu z Czechami. Coś w tym jest. W drugiej połowie nasz zespół nie istniał, Czesi grali, jak chcieli. A mimo to jestem z tych naszych biało-czerwonych dumna! Nie przynieśli nam wstydu, pokazali parę razy kawał dobrego futbolu, na murawie zostawiali serce i hektolitry potu. Pytanie, co dalej? Mam nadzieję, że kibice podtrzymają piękną atmosferę piłkarskiego święta. I że tytuł wywalczy Portugalia:)

Niespecjalnie mam ochotę i siłę rozwodzić się nad naszym ostatnim meczem na Euro. Gdyby druga połowa była taka jak pierwsza, moglibyśmy wygrać. A gdyby Tytoń nie wyratował nam parę razy tyłka, przegralibyśmy z kretesem (wiem, wiem, pamiętam, jak pisałam, że postawiłabym na Szczęsnego - i podtrzymuję, ale BARDZO doceniam postawę Tytonia!).

W tej chwili jest mi po prostu przykro, że wyszło "jak zwykle"... Bo wyszło jak zwykle, choć reprezentacja nie grała "jak zwykle". Wypadła dużo, dużo lepiej niż biało-czerwone zespoły w poprzednich wielkich imprezach. Zagraliśmy świetny mecz z bardzo silną (wtedy) Rosją. Po raz pierwszy od lat w ostatnim meczu fazy grupowej nie graliśmy "o honor". Naprawdę mogliśmy zagrać w ćwierćfinale. I nie uważam, żeby Grekom należał się on bardziej!

Nie wyobrażam też sobie, jakie nastroje panują teraz w Rosji. Typowani przed 8 czerwca na "czarnego konia" turnieju, podziwiani po demolce, jaką urządzili Czechom, murowani - wydawało się - kandydaci do pierwszego miejsca w grupie, Rosjanie wracają do domu... To chyba jak dotąd największe zaskoczenie turnieju.

Choć o palmę pierwszeństwa ścigają się z Rosjanami Holendrzy i tylko iluzoryczne, matematyczne szanse dzielą ich od zwycięstwa w tej konkurencji. Nigdy nie byłam fanką "Oranje", ale w meczu z Duńczykami było mi ich autentycznie żal. Później, kiedy grali przeciwko Niemcom, czułam już tylko przykre zaskoczenie. Teraz mam nadzieję, że przegrają z Portugalią. Bo to Cristiano Ronaldo i spółka są moim drugim, po biało-czerwonych, faworytem na Euro. Faworytem w sensie emocjonalnym, bo racjonalnie... powiedzmy, że zdaję sobie sprawę z sytuacji:)

Poza tym jestem bardzo ciekawa, jak zakończy się rywalizacja w grupie C. Trudno wyobrazić sobie, żeby  do ćwierćfinału nie awansowali Hiszpanie (choć porażkę Rosjan z Grekami i ich pożegnanie z turniejem również ciężko było sobie wyobrazić...), więc znak zapytania jest tak naprawdę jeden: Chorwaci czy Włosi? Nie kibicuję w tej parze nikomu, bawią mnie jedynie obawy Włochów o ustawienie rywalizacji przez Hiszpanów i Chorwatów. Bo jeśli zagrają na remis 2:2, to "Azzurri" odpadną z turnieju... I kto to mówi? Czyżby goście z Półwyspu Apenińskiego mierzyli innych swoją miarą?;)

Na bardzo mocnego kandydata do tytułu wyrośli w międzyczasie podopieczni Joachima Loewa. Finał Niemcy - Hiszpania? Byłoby ciekawie!

A póki co mam nadzieję, że nastrój choć trochę poprawi mi Tomasz Adamek... Pierwszy gong już za moment!