Europoseł Włodzimierz Karpiński (PO) wysłał w środę list do Andrzeja Dudy, w którym domaga się od prezydenta zaprzestania uderzania w jego godność. "Zwłaszcza, że czyni to dla doraźnych celów politycznych. (...) Obowiązuje zasada domniemania niewinności do czasu wydania prawomocnego wyroku" – powiedział Karpiński.

Karpiński, były sekretarz w warszawskim ratuszu i były minister w rządzie PO-PSL, w listopadzie opuścił areszt, w którym przebywał od lutego. Zatrzymano go w związku z tzw. aferą śmieciową. Usłyszał zarzuty korupcyjne związane z zawieraniem kontraktów na zagospodarowanie odpadów w Warszawie. Karpiński nie przyznaje się do winy.

Karpiński kandydował w 2019 r. w wyborach do PE z listy Koalicji Europejskiej. Nie zdobył jednak mandatu europosła. Posłem PE z tej listy został Krzysztof Hetman, który właśnie zdobył mandat do polskiego Sejmu. Do PE za Hetmana trafić powinna Joanna Mucha, lecz ona także została wybrana na posła do polskiego parlamentu. Następny w kolejności do mandatu europosła byłby Riad Haidar, polityk zmarł jednak w maju 2023 roku. Ostatecznie mandat europosła przypadł więc kolejnemu kandydatowi - właśnie Karpińskiemu.

"Nie ma zgody na takie traktowanie"

Przez ponad 30 lat uczestniczę aktywnie w życiu publicznym, głównie w sektorze gospodarczym. Czas ten traktowałem i traktuję jak służbę naszemu krajowi. Przez ten okres podejmowałem setki decyzji związanych z majątkiem publicznym i nigdy, nigdy nie podjąłem żadnej decyzji pod wpływem jakichkolwiek nacisków, nielegalnego lobbingu, szantażu czy tym bardziej uzależniania (tych decyzji) od uzyskania korzyści majątkowej, a zawsze z najwyższą troską o dobro publiczne. Dzisiaj jestem pomówiony i niszczony zostaje cały mój dorobek, a także spokój, twarz całej naszej rodziny. To bardzo bolesne doświadczenie - powiedział Karpiński o przyczynach wysłania listu do prezydenta.

I teraz - obserwując jak na oczach całej Polski coraz więcej spraw stawiane jest na głowie, w tym ostatnio skazani prawomocnie urzędnicy państwowi są przedstawiani jak bohaterowie narodowi, a jednocześnie pan prezydent pozwala sobie zestawiać ich przypadek z moją sytuacją, deprecjonując mnie jako obywatela, de facto uwłaczając mi, bo przecież obowiązuje zasada domniemania niewinności do czasu wydania prawomocnego wyroku - coś we mnie pękło. Stąd list do prezydenta. Nie ma zgody na takie traktowanie. Albo jest to cynizm, albo elementarny brak empatii do drugiego człowieka. Od pierwszego obywatela RP chciałoby się oczekiwać postawy humanitarnie uniwersalnej  - dodał.

Karpiński przypomniał, że sprawę, w której usłyszał zarzut, prokuratura prowadzi co najmniej od dwóch lat. W areszcie spędziłem 9 miesięcy. Złożyłem doniesienie do prokuratury na prawdopodobnie nielegalne techniki operacyjne stosowane wobec mnie. W kolejnych wypowiedziach publicznych prezydent odnosi się do mnie, zrównując z dwoma politykami PiS, prawomocnie skazanymi przez niezawisły polski sąd. Jest to działanie sprzeczne z zapisami konstytucji, na których straży ma stać prezydent RP - zaznaczył.

"Ja jestem wciąż tylko podejrzanym"

W rozmowie przywołał art. 30. konstytucji, zgodnie z którym "przyrodzona i niezbywalna godność człowieka" jest "nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych" oraz art. 32, zgodnie z którym "wszyscy są wobec prawa równi" i "nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny".

Jako obywatel RP oczekuję od pana prezydenta zaprzestania uderzania w moją godność. Zwłaszcza, że czyni to dla doraźnych celów politycznych. Przypomnę - pana prezydenta koledzy, których ułaskawił, zostali skazani za popełnione przestępstwa przekroczenia uprawień w trakcie pełnienia funkcji urzędników państwowych. Ja jestem wciąż tylko podejrzanym - podsumował.

Wcześniej o liście poinformował Onet.