Nie pomagają ostrzeżenia i apele o rozwagę. Wciąż znajdują się ryzykanci, którzy nie boją się skakać do wody na tak zwaną "główkę". Kolejna ofiara takiego niefortunnego skoku trafiła do szpitala wojewódzkiego w Olsztynie. Niemiecka turystka złamała kręgosłup. Tak tragicznie zakończyły się dla niej wakacje na Mazurach.

To już dziewiąta osoba, która z takim urazem trafiła do szpitala w województwie warmińsko-mazurskim. Niestety lekarze mówią o prawdziwej epidemii bezmyślności w czasie tegorocznych letnich kąpieli. Twierdzą, że w poprzednich latach o tej porze roku takich wypadków było o połowę mniej. A z reguły ulegają im młodzi ludzie. Kąpielom w jeziorach i rzekach sprzyja ładna pogoda. Lipiec mimo gwałtownych burz jest bardzo ciepły. Młodzież więc szuka ochłody w wodzie, ale przede wszystkim przyczyną wielu tragedii jest brawura i bezmyślność. Na oddziale chirurgii ortopedycznej leży nieruchomo na łóżku Paweł. Skoczył "na główkę" do płytkiej bo sięgającej zaledwie kolan wody. On miał szczęście. Po operacjach i rehabilitacji stanie na własne nogi, ale w wielu przypadkach skok do wody kończy się wózkiem inwalidzkim - twierdzi doktor Antoni Kołakowski. "W najlepszym wypadku skończy się potłuczeniem, ewentualnie wykręceniem w obrębie kręgosłupa szyjnego. W najcięższych przypadkach są to inwalidzi, którzy do końca życia będą leżeć nie mogąc ruszyć ani ręką ani nogą" - dodał. Lato w pełni. Wielu młodych ludzi będzie jeszcze nie raz skakać na główkę do wody. Zanim jednak to zrobicie sprawdźcie czy woda jest odpowiednio głęboka i czy nie wystają z niej niebezpieczne przedmioty. Dla przestrogi inna czarna wakacyjna statystyka. Chodzi o wypadki w wodzie, które kończą się jeszcze tragiczniej, bo - śmiercią. Jak podała policja, w ubiegłym tygodniu w całej Polsce utonęło 40 osób. Wśród ofiar jest pięcioro dzieci.

foto Archiwum RMF

16:20