Tysiące ludzi wróciło dzisiaj do swoich domów położonych na stokach indonezyjskiego wulkanu Merapi. Władze poinformowały, że terenom położonym daleko od krateru nie zagraża już kolejna katastrofa. Do erupcji doszło na przełomie października i listopada. Zginęło wówczas 260 osób.

Dzisiaj wulkan wciąż wyrzucał z siebie popioły i odłamki skał. Pomimo tego, zdaniem naukowców, jego aktywność w ostatnich dniach wyraźnie spadła. Ewakuowani mieszkańcy wracali do swoich domów obładowani matami, kocami i ubraniami. Domy są pokryte grubą warstwą popiołu, uprawy nie nadają się do zbiorów. Musimy znaleźć jakiś sposób, by im pomóc. Wielu nie ma nic do jedzenia - relacjonował przedstawiciel władz jednej z wiosek.

Przedstawiciel indonezyjskiego ministerstwa transportu zapowiedział, że lotnisko w mieście Jogyakarta, oddalonego o 30 km od wulkanu, pozostanie zamknięte co najmniej do niedzieli. Zagrożenie wciąż stwarza chmura popiołów, która wydostaje się z krateru.