Władze Nowego Jorku kontynuują ostrą walkę z nikotyną. Od wczoraj obowiązuje zakaz palenia na miejskich deptakach, plażach, basenach, parkach i w innych miejscach rekreacji. Wszystko po to, by chronić zdrowie osób niepalących.

Z papierosem w ustach nie będzie można spacerować między innymi na słynnym, zwykle bardzo zatłoczonym, Times Square ani w malowniczym Parku Centralnym. Zakazem objęto siedem nowojorskich plaż, a także okalające je nadmorskie promenady. Złamanie zakazu grozi karą 50 dolarów.

Animatorem walki z paleniem był burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, który zdołał dla swojego projektu pozyskać poparcie Rady Miejskiej. Radni już w roku 2002 przyłączyli się do kampanii chronienia tych, którzy nie palą. Stosowne przepisy weszły w życie w marcu 2003 roku. Dwa lata później zaczął obowiązywać zakaz palenia w większości barów i restauracji. Palacze nie mogą się oddawać swojemu nałogowi także w miejscach pracy.

To będzie chroniło nowojorczyków przed skutkami biernego palenia i pomoże również utrzymać w czystości nasze parki i plaże - uzasadniała Susan Kansagra z miejskiego Wydziału Zdrowia.

Władze metropolii powołują się na badania. Jak twierdzi Wydział Zdrowia na podstawie przeprowadzonych w 2009 roku badań, aż 57 proc. niepalących nowojorczyków miało we krwi podwyższony poziom produktu ubocznego nikotyny. Było to spowodowane przebywaniem w sąsiedztwie palaczy. W innych rejonach kraju podobny wskaźnik wynosił 45 proc.

Ograniczenia dla palaczy budzą sporo sprzeciwów. Początkowo niektórzy nowojorczycy przenosili się do barów i restauracji w sąsiednim New Jersey, ale ponieważ było to niewygodne, dali za wygraną. Jednocześnie restrykcje okazały się skuteczne. W 2002 roku liczba palaczy w Nowym Jorku sięgała 21,5 proc., sześć lat później spadła do 15,8 proc.