Od soboty w całych Włoszech trwają zimowe wyprzedaże. Na ulicach i w centrach handlowych pojawiły się już z samego rana tłumy klientów. Szacuje się jednak, że obroty będą mniejsze o około 20 procent z powodu kryzysu.

W wielkich miastach doszło do prawdziwego oblężenia ulic handlowych i dzielnic z butikami.

W Rzymie na via del Corso pojawiły się w sobotni poranek, ku zdumieniu przechodniów, tłumy młodych ludzi w samej bieliźnie, którzy ustawili się w kolejce do sklepu popularnej hiszpańskiej marki odzieżowej. Ci z nich, którzy pierwsi weszli do salonu, mogli ubrać się tam za darmo. Podobną akcję promocyjną zorganizowano w butiku tej firmy w Turynie, gdzie w oczekiwaniu na wejście w negliżu koczowało w nocy z piątku na sobotę około 200 osób.

Popularne centra handlowe w rejonie Florencji przeżyły takie oblężenie, że z powodu napływu klientów zablokowana została przebiegająca przez tamte strony najważniejsza autostrada w kraju A1 Neapol-Mediolan. Tylko w trzech regionach Włoch - w Basilicacie, Dolinie Aosty i Kampanii - zimowe "saldi" zaczęły się dwa dni wcześniej.

Terminy rozpoczęcia wyprzedaży zimowych i letnich wyznaczają władze poszczególnych miast. Mimo licznych apeli organizacji konsumenckich nie udało się doprowadzić do liberalizacji w tej dziedzinie. Faktycznie jednak w wielu butikach znanych firm ukryte wyprzedaże rozpoczęły się znacznie wcześniej, a wiedzieli o nich stali klienci zawiadamiani o tym SMS-ami i pocztą elektroniczną.

W ostatnich dniach w Rzymie Gwardia Finansowa i straż miejska ukarały grzywnami w wysokości 1800 euro właścicieli sklepów, którzy wcześniej zaczęli sprzedawać towar po obniżonej cenie.

(jad)