Około 20 tys. osób wzięło udział w stolicy Tunezji w demonstracji przeciwko rządowi islamskiej Partii Odrodzenia. Tunezyjczycy wyszli na ulice po zakończeniu 40 dni tradycyjnej w islamie żałoby po zamordowaniu lidera lewicowej opozycji Szokriego Belaida. Oskarżają rządzących o wynajęcie jego zabójców.

"Raszid Ghannuszi mordercą!" - krzyczeli demonstranci pod gmachem MSW w centrum Tunisu. Nieśli też setki plansz z fotografiami zamordowanego i napisami: "Kto zabił człowieka rewolucji?", "Lud chce obalenia reżimu!". Protestujący oskarżali Ghannusziego, przywódcę Partii Odrodzenia (Hizb an-Nahda), o wynajęcie płatnych morderców, którzy 6 lutego zastrzelili Belaida przed jego domem.

Zamordowany polityk był przewodniczącym Ruchu Demokratycznych Patriotów wchodzącego w skład koalicji Front Ludowy, która powstała jako alternatywa obecnej umiarkowanie islamskiej władzy. Był to pierwszy w tym kraju od kilkudziesięciu lat przypadek zamordowania znanego polityka.

W pośmiertnym hołdzie Kolegium Adwokackie, którego członkiem był zamordowany, nazwało jego imieniem swą salę posiedzeń. Związek zawodowy Powszechna Unia Pracujących Tunezji zorganizował natomiast specjalne seminarium na temat przemocy politycznej, która wstrząsa Tunezją w ciągu dwóch lat, jakie upłynęły od arabskiej wiosny.

Upadek dotychczasowego rządu

Zabójstwo Belaida spowodowało zaostrzenie kryzysu politycznego w Tunezji i dymisję premiera Hamadiego Dżebalego oraz upadek jego rządu. Powstały w tych dniach nowy rząd premiera Alego Larajedha tworzą: Partia Odrodzenia, która zwyciężyła w wyborach w 2011 r., oraz centroprawicowe ugrupowanie laickie Kongres na rzecz Republiki (CPR) i lewicowe Demokratyczne Forum na rzecz Pracy i Wolności (Ettakatel).

Nowy rząd obiecuje przeprowadzenie wyborów powszechnych najpóźniej do końca roku.

(MRod)