USA, Unia Europejska i NATO potępiły we wspólnym oświadczeniu ataki jemeńskiego ruchu Huti na statki na Morzu Czerwonym. "Huti ingerują w prawo i swobodę żeglugi (...). Nie ma usprawiedliwienia dla tych ataków" - głosi dokument. Na Morzu Czerwonym trwa specjalna operacja Prosperity Guardian. Wielonarodowe siły chronią statki handlowe pływające po zbiorniku.

Sygnatariusze oświadczenia wzywają "wszystkie państwa, by powstrzymały się od ułatwiania (ataków) Huti, lub zachęcania do nich. Nie ma usprawiedliwienia dla tych ataków, których konsekwencje dotykają wiele krajów, ponad te, pod których banderami pływają statki".

Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby podkreślił, że USA i ich sojusznicy będą bronić statków przed atakami Huti. Przypomniał, że we wspólnej operacji Prosperity Guardian, mającej zagwarantować bezpieczeństwo na Morzu Czerwonym, biorą udział m.in. marynarki wojenne Wielkiej Brytanii, Bahrajnu, Kanady, Francji, Włoch, Holandii, Norwegii, Hiszpanii i Seszeli, zaś oświadczenie wspierające koalicję podpisały 44 kraje.

Drony i rakiety nad Morzem Czerwonym

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, amerykańskie niszczyciele zestrzeliły 38 bezzałogowców i kilka rakiet nad Morzem Czerwonym. Tylko w sobotę niszczyciel USS Carney zestrzelił 14 dronów-kamikadze. Koszty obrony statków komercyjnych przed atakami są coraz większe. Do zestrzeliwania wartych kilka tysięcy dolarów dronów używane są prawdopodobnie rakiety SM-2 o wartości 2,1 mln dolarów każda.

Ataki rebeliantów Huti na statki zmusiły największe firmy frachtowe, czy takie giganty naftowe jak BP, do zmiany szlaków i zawieszenia transportu przez Morze Czerwone.

Huti: To agresja wobec Palestyńczyków

We wtorek biuro polityczne ruchu Huti ogłosiło w oświadczeniu, że powołanie międzynarodowej koalicji chroniącej szlaki żeglugowe na Morzu Czerwonym to część agresji wymierzonej w Palestyńczyków. "Potwierdzamy naszą wolę wspierania narodu palestyńskiego do czasu, gdy skończy się izraelska agresja" - głosi komunikat.

Członek Najwyższej Rady Politycznej Jemenu Mohammed Ali al-Huti powiedział w wywiadzie dla irańskiej telewizji Al-Alam, że bojownicy Huti zaatakują na Morzu Czerwonym statek każdego kraju, który podejmie działania wymierzone w Jemen.

Ważny szlak handlowy zagrożony

Są kraje, które uczestniczą w zwołanej przez USA międzynarodowej koalicji, chroniącej statki komercyjne przed atakami jemeńskiego ruchu Hutich, lecz nie czynią tego publicznie - twierdzi rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. Podkreślił przy tym, że inicjatywę popiera 44 krajów, a ataki wspieranej przez Iran bojówki dotykają wszystkich, w tym m.in. Chiny.

Kirby nie odpowiedział przy tym jednoznacznie na pytanie, czy częścią "koalicji chętnych" są Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Kirby podkreślił, że działania szyickich rebeliantów, którzy zaczęli swoje ataki w reakcji na działania Izraela w Strefie Gazy, uderzają w ważny gospodarczo szlak handlowy, którym przepływa 10-15 proc. globalnego handlu, z czego 40-50 proc. stanowią statki chińskie, japońskie i niemieckie.

Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller stwierdził, że w niedawnej rozmowie szefów dyplomacji USA i Chin sekretarz stanu Blinken powiedział Wangowi Yi, że ataki Hutich uderzają również w Chiny i zwrócił się do niego, by użył swoich wpływów na Iran, by przyczynić się do rozwiązania sytuacji.

Operacja Prosperity Guardian bez Chin?

O rozpoczęciu operacji Prosperity Guardian na Morzu Czerwonym poinformował we wtorek przebywający z Bahrajnie minister obrony USA Lloyd Austin. Misja ma zapewnić bezpieczeństwo jednostkom morskim, atakowanym przez rebeliancki ruch szyickich Huti z Jemenu. W ciągu ostatnich czterech tygodni Huti, finansowani przez Iran i występujący jako stronnik toczącego wojnę w Strefie Gazy z Izraelem terrorystycznego Hamasu, dwunastokrotnie zaatakowali lub przejęli statki handlowe. Nadal też przetrzymują jako zakładników 25 marynarzy.

Kraje, stojące na straży podstawowej zasady wolności żeglugi, muszą zjednoczyć siły, aby stawić czoła wyzwaniu, jakie stanowi ten "podmiot niepaństwowy" - stwierdził Austin w oświadczeniu, opisując ataki jako kwestię "wymagającą wspólnych działań".

Południowe Morze Czerwone jest ważnym szlakiem handlowym i przeciętnie znajduje się na nim około 400 statków - powiedział towarzyszący Austinowi wysoki rangą urzędnik wojskowy, cytowany przez agencję AP. Wyjaśnił, że w ramach międzynarodowej misji okręty sojusznicze nie będą musiały eskortować konkretnych jednostek. Mogą ustawiać je tak, by umożliwić objęcie ochroną maksymalną liczbę statków i ich załóg. Część uczestniczących w operacji państw będzie prowadzić wspólne patrole, inne zaś zapewnią wsparcie wywiadowcze na południowym Morzu Czerwonym i w Zatoce Adeńskiej. 

Jednym ze "szczególnie nieobecnych uczestników" misji są Chiny - powiedział dziennikarzom amerykański urzędnik wojskowy. Pekin ma w regionie okręty wojenne, ale nie odpowiadały one dotąd na wezwania o pomoc ze strony statków handlowych, mimo że niektóre z zaatakowanych jednostek były powiązane z Hongkongiem.