Aż dwie trzecie kierowców mówi do swojego auta - wynika z badań przeprowadzonych w Niemczech. Okazuje się, że bardziej rozmowne są kobiety. Robi to 70 procent zmotoryzowanych pań. I to one częściej chwalą niż ganią swoje auta. Korespondent RMF FM w Berlinie Adam Górczewski postanowił to sprawdzić.

Pierwsza z napotkanych kobiet, która akurat zabierała się do odkurzania swego czterokołowego przyjaciela, ze zdziwieniem zareagowała na pytanie. Po co miałbym rozmawiać z samochodem? - odpaliła. Po chwili jednak, gdy usłyszała, że zdecydowana większość pań przyznaje się do pogaduszek z autem, stwierdziła: Ja nie rozmawiam, tzn. nie otwieram ust. W głowie i owszem.

Pan w kolejce do myjni nie krył swoich sympatii do samochodu - "Rozmawiam i owszem. Wyzywam, przedstawiam mu też moje zdanie. Przecież jak coś jest nie tak na drodze, to ktoś musi być winny. Mój samochód ode mnie wie kto. To się często zdarza - dorzuca żona mężczyzny Wiadomo, że wina zawsze jest po drugiej stronie, czasem po stronie samochodu.

Ale prawię też komplementy - broni się berlińczyk. Za piękną jazdę, za mało spalonej benzyny czy za brak wypadku. Moja "Zuzi", tak nazywam samochody od pięćdziesięciu lat. Moja synowa też do auta mówi "Zuzi" - opowiada.

Ja tylko chwalę, bo wszystko dobrze działa - mówi kolejny kierowca. To nowe auto, więc jeszcze nie zasłużyło na ostre słowa. Ale właśnie te ostre padają najczęściej. Pochwały auta słyszą o wiele rzadziej, a łatwiej o nie, gdy za kółkiem siedzi kobieta.

Szorstka przyjaźń auta z właścicielem (panem)

Zapytać mężczyznę o imię jego samochodu, to jak zapytać o pierwszą miłość. Nawet największy twardziel potrafi oblać sie rumieńcem. To jest auto marki Renault, to wołam np. Renata. Żona mówi, że to jest moja druga żona - przyznaje jeden z mieszkańców Torunia. To jest Volkswagen Vento, więc najczęściej mówię do niego Wentylek, Wentyl - dodaje inny.

A jak rozmawiają z samochodem? Jeśli są, mają charakter intymny i emocjonalny - opowiadają. Często rozmowy nie są zbyt miłe, choć niektórzy są dla swoich aut bardziej wyrozumiali. Silnik jest uszkodzony, ale nie wyzywałem go za to.

Rozmówcy naszego dziennikarza Tomasza Fenske przyznają, że większość z nich wychodzi z założenia, że stosunki kierowca-samochód powinny przypominać stosunki szefa z podwładnym. Miało się w życiu tyle samochodów, że nie żenię się z autem Nic dziwnego, że w takiej szorstkiej przyjaźni styrane po całym dniu auto, rzadko słyszy komplementy. Czasami mu dziękuję, za to, że dojechało. To musi wystarczyć.