XIX-wieczny normandzki kurort Deauville zmienia się w twierdzę za sprawą szczytu światowych przywódców z grupy G8, który odbędzie się tam w czwartek i piątek. Miasteczko będzie chronione z morza, powietrza i lądu.

Zmobilizowano już ok. 12 tys. policjantów, żandarmów i francuskich marynarzy. Szczyt odbywać się będzie w centrum konferencyjnym. Przewodniczyć mu będzie Francja.

Nad bezpieczeństwem gości ma czuwać także m.in. bezzałogowy samolot, tzw. dron, 30 śmigłowców, baterie rakietowe ziemia-powietrze i okręty marynarki wojennej. Cała strefa nadmorska będzie wyłączona z żeglugi. Na czas szczytu zamknięty będzie dworzec, lotnisko i port, a tzw. strefa 1 zostanie wyłączona z ruchu drogowego.

Goście będą mieszkać w ekskluzywnych hotelach nad brzegiem morza.

Władze usprawiedliwiają nadzwyczajne środki bezpieczeństwa "śmiercią Osamy bin Ladena i zamachem 18 kwietnia w Marrakeszu".

Organizatorzy nie chcą też dopuścić do protestów zapowiadanych przez alterglobalistów, tak jak to miało miejsce w Strasburgu na szczycie NATO w kwietniu 2009 roku. Działacze tych ruchów są jednak zazwyczaj podczas szczytów G8 kierowani do sąsiednich miast. W tym roku organizacjom pozarządowym pozwolono udać się do Hawru. W Hawrze, w Caen, a także w Paryżu i Berlinie planowane są demonstracje w dniach szczytu.

Na szczyt do Deauville ma przyjechać 18 przywódców państw, w tym prezydent USA Barack Obama i Rosji Dmitrij Miedwiediew, oraz 2500 delegatów. Będą oni dyskutować o fali niepokojów w Afryce Północnej, katastrofie w japońskiej elektrowni jądrowej w Fukushimie i innych kwestiach globalnych, które może zdominować sprawa nowego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego po rezygnacji Dominique'a Strauss-Kahna, oskarżonego o próbę gwałtu na pokojówce w nowojorskim hotelu.

Kraje G8 dysponują około 80 proc. światowego bogactwa.