W sobotę skończyła się kampania wyborcza przed druga turą wyborów prezydenckich w Rumunii. Po czterech latach rządów centroprawicy do władzy w tym kraju powraca postkomunistyczna lewica - jej kandydat Ion Iliescu jest faworytem wyborów.

Jednak elity polityczne obawiają się, że społeczeństwo rozczarowane sytuacją ekonomiczną kraju zagłosuje na Corneliu Vadima Tudora, lidera skrajnie prawicowej partii Wielka Rumunia. Tudor znany jest z antysemickich i antyromskich wystąpień, niektórzy wprost mówią, że jego partia ma charakter rasistowski. Jednak w pierwszej turze łosowania dostał 28 procent głosów i niewiele ustępował liderowi postkomunistów Ionowi Iliescu. Tudor jest dobrym mówcą i trafia do ludzi. Obiecuje, że rozprawi się z mafią rządzącą krajem. Rumuni są rozczarowani klasą polityczną, mają dość korupcji na szczytach władzy, galopującej inflacji i braku perspektyw na przyszłość. Rzadzącej przez 4 lata prawicy nie udało sie zreformować kraju, dlatego ludzie chcą głosować na postkomunistę lub też - co możliwe - na ultranacjonalistę. To jednak według wielu obserwatorów na długo zamknęłoby drogę Rumunii do Wspólnoty Europejskiej. Posłuchaj relacji specjalnego wysłannika radia RMF FM do Bukaresztu, Roberta Kalinowskiego:

00:00