​Ogromne wydatki na przejazdy taksówkami, brak inwentaryzacji, przetargów na zakupy i bałagan w dokumentach - to jedne z wielu nieprawidłowości w Śląskim Teatrze Tańca. Wykazała je kontrola przeprowadzona przez bytomski magistrat. Prezydent miasta Damian Bartyla zamierza powiadomić o sprawie prokuraturę i nie wyklucza, że teatr może zostać rozwiązany.

Lista nieprawidłowości, głównie finansowych i księgowych, jest bardzo długa. W teatrze nie były przeprowadzane inwentaryzacje, zakupy robione były bez przetargów, w dokumentach jest bałagan.

Wątpliwości budzą też wydatki na transport. Absolutnie niekontrolowanym wydatkiem są przejazdy taksówkami, rzędu ponad 22 tysięcy za jeden rok, a nie jest to instytucja, która zatrudnia dziesiątki osób. Tam jest raptem kilku pracowników. Są też bilety lotnicze, które właściwie nie wiadomo, w jakim celu zostały kupione - wylicza naczelnik Wydziału Audytu i Kontroli w bytomskim magistracie Joanna Stynwak.

Są również sygnały, że w Śląskim Teatrze Tańca doszło do mobbingu. Przypadki mobbingu potwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy - dodaje Stynwak.

Niepewna przyszłość teatru

Przedstawiciele Śląskiego Teatru Tańca odpierają część zarzutów. Stopniowo korygujemy te nieprawidłowości. Złożyliśmy wyjaśnienia do Urzędu Miasta. Udało nam się utrzymać płynność finansową teatru. O tym nikt nie mówi, mimo że na początku roku mieliśmy dług w wysokości 1,2 mln złotych - mówi Anna Wróblowska, manager w Śląskim Teatrze Tańca.

Ja mam wrażenie, że tu wszystkim zależy nie na tym, żeby nam pomóc teatr uratować, ale na tym, by udowodnić, że poprzednia władza nie pilnowała działalności teatru - dodaje Wróblowska.

Przyszłość Śląskiego Teatru Tańca jest niepewna.To rada miejska powoływała teatr, muszę więc poinformować radnych o tym, co się dzieje. Po świętach spotkam się z radnymi. To oni muszą zdecydować o przyszłości teatru. Niewykluczone, że zapadnie decyzja o jego rozwiązaniu - mówi prezydent Bytomia Damian Bartyla.