Nikt nie odpowie za dopuszczenie do samookaleczenia oskarżonego, który odpowiadał przed sądem w Wejherowie. W piątek recydywista trafił do szpitala po tym, gdy zranił się w szyję na sali rozpraw.

Służba Więzienna tłumaczy, że oskarżony użył ostrza maszynki do golenia, która nie jest zakazana w areszcie śledczym. Co więcej, mężczyzna miał przemycić ostrze w sposób do tej pory nie znany dla strażników. Więzienie nie chce jednak ujawnić, o jaki sposób transportu ostrza na salę sądową chodzi.

Mamy do czynienia z osadzonym, który jest multirecydywistą. Wielokrotnie odbywał on kary pozbawienia wolności i jest mocno zintegrowany ze środowiskiem przestępczym. Przyznam szczerze, że nie chcemy nagłaśniać sposobu przenoszenia żyletki, mimo tego, że zidentyfikowaliśmy go. Zależy nam na tym, aby ta informacja nie dotarła do innych osadzonych, którzy mają przecież dostęp do mediów - tłumaczy major Robert Witkowski, Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Gdańsku.

Jak twierdzi Witkowski, strażnicy nie popełnili jednak błędu nie rekwirując żyletki oskarżonemu, ponieważ wypełnili wszystkie procedury. Aktualnie czynności wskazały na to, że funkcjonariusze zrobili to co do nich należało, czyli dokonali takich czynności kontrolnych, których wymagają od nich przepisy. Natomiast teraz poprzeczka zostanie podniesienia wyżej. Będziemy wymagali od funkcjonariuszy jeszcze dodatkowego czynności i zwracania uwagi na kolejny aspekt - tłumaczy.

Według ustaleń, skazany nie chciał targnąć się na swoje życie na sali rozpraw, a jedynie wymusić pewne korzyści, na przykład widzenie lub dostanie się do szpitala więziennego. W związku z tym, że to zdarzenie miało charakter instrumentalny i skazany chciał coś wymusić, to dokonał fachowo takiego samookaleczenia, żeby sobie krzywdy nie zrobić - mówi rzecznik. Dodaje, że 31-latek wyszedł już ze szpitala i ponownie trafił do aresztu.