Za miesiąc wejdzie w życie rozporządzenie przywracające możliwość montowania zielonych strzałek na skrzyżowaniach dróg. Umożliwiają one kierowcom skręt w prawo przy czerwonym świetle, o ile nie utrudni to przejazdu innym uczestnikom ruchu. Tym samym zlikwidowany zostanie przepis wprowadzony kilka lat temu przez Marka Pola - ministra infrastruktury w rządzie Leszka Millera.

Najwięcej zielonych strzałek zniknęło wówczas w stolicy. W Warszawie – jak tłumaczy reporterowi RMF FM inżynier ruchu w Warszawie Janusz Galas – jest aż 600 sygnalizacji.

Na początek - jak dodaje - zielona strzałka pojawi się na 20, 30 skrzyżowaniach.

Ale są miasta, gdzie sygnalizatory oparły się ministerialnym zakusom. Tak jest w Poznaniu. Tam zachowano już istniejące sygnalizatory, a nowych nie montowano, nawet na budowanych skrzyżowaniach. Poznańscy urzędnicy liczyli, jak widać słusznie, że decyzja ministerstwa zostanie cofnięta. Również kierowcy w Poznaniu nie wyobrażają sobie jazdy bez zielonych strzałek. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Adama Górczewskiego:

Drogowcy ze stolicy Wielkopolski już planują, gdzie w najbliższym czasie pojawią się "usprawniacze ruchu". Liczyliśmy, że ministerstwo wycofa się z tej decyzji. (…) Cieszymy się i szczerze mówiąc byliśmy przygotowani na to, że zielone strzałki wrócą - powiedział reporterowi RMF FM Tomasz Libich z Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu.

Myślę, że do Komisji Europejskiej należałoby się w tej sprawie i zapytać, ile zwróci Polsce pieniędzy za to, że w tamtym czasie nie stosowała prawa, które dzisiaj jest tak ważne, że tak poważna rozgłośnia, jaką jest RMF, zajmuje się nim tyle czasu - powiedział Marek Pol. Czy polityk żałuje swojej decyzji i się wstydzi? Chyba pan żartuje - tak były minister infrastruktury odpowiedział na pytanie reportera RMF FM.

Przywracanie zielonych strzałek potrwa wiele miesięcy, a cała operacja może kosztować kilka milionów złotych.