Kryzys grozi stosunkom izraelsko-niemieckim - ocenia prasa naszych zachodnich sąsiadów. Chodzi o zatrzymanego w Polsce prawdopodobnego agenta Mossadu, który miał pomagać w zamachu na jednego z szefów Hamasu. Teraz do polskich władz po człowieka legitymującego się paszportem na nazwisko Uri Brodsky zgłosili się niemiecka prokuratura i izraelski rząd.

"Sueddeutsche Zeitung" twierdzi, że relacje izraelsko-niemieckie są wystawione na ciężką próbę, a niebagatelną role ma tu do odegrania Polska. Gazeta cytuje słowa izraelskiego ministra turystyki: O ile dobrze pamiętam Polska nie jest częścią Niemiec.

"Die Welt" podaje dalsze słowa tej wypowiedzi, że w związku z tym Polska może decydować całkowicie niezależnie. Ten dziennik dokładnie opisuje, dlaczego Niemcy chcą wydania zatrzymanego mężczyzny. Prawdziwy Uri Brodsky nie ma z napadem nic wspólnego, podobnie jak prawdziwy Michael Bodenheimer. Na to drugie nazwisko fałszywy Brodsky pomógł zdobyć paszport w niemieckim urzędzie, a to ten dokument posłużył jednemu z zamachowców w podróży do Dubaju, gdzie zabito lidera Hamasu.

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że Niemcom zależy na wydaniu im przez Polaków fałszywego Brodsky'ego, bo to jedyny uczestnik zamachu powiązany z Niemcami. Inni używali paszportów brytyjskich, irlandzkich i australijskich.