Wielkie zmiany szykują się organizacji systemu ratownictwa medycznego w Małopolsce. Wojewoda Jerzy Miller zaproponował, by w miejsce 20 działających do tej pory tak zwanych rejonów operacyjnych, powstały tylko dwa: krakowski i karpacki. Działające do tej pory w Małopolsce pogotowia ratunkowe obawiają się, że to grozi ich likwidacją.

Taka nowa organizacja ratownictwa medycznego oznacza, że zamiast 20 kontraktów na działalność pogotowia ratunkowego, Narodowy Fundusz Zdrowia będzie podpisywał tylko dwa. Wygrać go mogą więc tylko duże podmioty.

Niewielkie pogotowia, jakie działają w tej chwili w Małopolsce i zapewniają obsługę karetek na terenie jednego powiatu nie mają szans. By bronić się przed likwidacją lokalnych stacji pogotowia, starostowie i dyrektorzy szpitali na południu Małopolski chcą stworzyć z nich jeden podmiot, który mógłby walczyć o kontrakt z NFZ. Przystąpią do niego jednostki z powiatów gorlickiego, nowosądeckiego, limanowskiego, myślenickiego, suskiego, nowotarskiego i tatrzańskiego. Chcemy utworzyć właśnie taki (podmiot) górski, karpacki - pod nazwą jednoczących wszystkich, który będzie obsługiwał właśnie te tereny górskie - mówi starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski.

Takie konsorcjum złożone z pogotowia działającego w kilku powiatach mogłoby starać się o kontrakt z NFZ. Nowy plan ratownictwa medycznego ma obowiązywać w Małopolsce od 1 kwietnia. Na razie trafił do Ministerstwa Zdrowia, gdzie musi zostać zaakceptowany.

Nowe rejony operacyjne nie oznaczają jednak przeniesienia dyspozytorni pogotowia w Małopolsce. Według rzecznika wojewody nie ma o tym mowy. Mają pozostać w Krakowie i Tarnowie.