Nowela ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym budzi ogromne kontrowersje. Eksperci prawa karnego alarmowali, że to zamach na wolność obywatelską, bo w projekcie czytamy o możliwości zbierania bez kontroli danych o chorobach, przekonaniach politycznych i religijnych czy preferencjach seksualnych obywateli. Dziś projektem mieli się zająć posłowie. Ale ten punkt zniknął z porządku obrad.

Podobno - takie są oficjalne tłumaczenia - były zastrzeżenia Generalnego Inspektora Danych Osobowych, ale tak naprawdę przeważył fakt, że ustawa jest kłopotliwa i to nie tylko dla Platformy Obywatelskiej, ale i dla nowego PiS-u, który wolałby, aby w kampanii o CBA nie przypominać,

dlatego wypowiedzi posłów oby ugrupowań są zgodne, wręcz POPiS-owe.

Kampania wyborcza i wrażliwa materia, która jest wokół CBA, sugeruje byśmy porozmawiali o uprawnieniach tej służby po wyborach - uważa Grzegorz Schetyna. Wtóruje mu Andrzej Dera. Jak opadnie atmosfera wyborcza, będzie można rozmawiać merytorycznie

Dziwi to SLD, które to miało ochotę na ten temat podebatować. Zastanawia mnie, dlaczego Platforma i PiS nie chcą doposażyć swojego dziecka, jakim jest CBA. Zastanawiam się, co im przeszkodziło. Czy to, że za parę dni wybory? Nie sądzę żeby to była kwestia deszczu - ironizuje Bartosz Arłukowicz.

Wstępna dyskusja o nowych uprawnieniach CBA ma się odbyć za dwa tygodnie.