Nie wystarczy miesiąc, by filozof w pełni opanował wiedzę niezbędną w pracy ministra sprawiedliwości. "Ma pozytywną szajbę" - tak nominację dla Jarosława Gowina, polityka bez wykształcenia prawniczego, uzasadniał w listopadzie premier Donald Tusk. "Pozytywna szajba" nie uchroniła jednak Gowina przed pomyłką na jego pierwszej konferencji prasowej. Minister pomylił kodeks karny z… prawem prasowym. Aby wyjść z sytuacji z twarzą, musiał ratować się pomocą suflera.

Na niewiedzy złapał Gowina reporter RMF FM Roman Osica. Jego pytanie dotyczyło poglądów nowego ministra na zasadność istnienia artykułu 212 kodeksu karnego, który daje możliwość skazywania m.in. dziennikarzy za pomówienie na karę więzienia. To jeden z najbardziej kontrowersyjnych artykułów w prawie. Jego zniesienie postuluje m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Gowin, zapytany o ten przepis, zaczął mocno niefortunnie: Zgadzam się z opiniami, które mówią, że prawo prasowe jest nieco anachroniczne. Poinformowany przez naszego reportera, że mowa jest o kodeksie karnym, zwrócił się o pomoc do członka Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, a wcześniej Rzecznika Praw Obywatelskich, profesora Andrzeja Zolla: Mmmm… Ja proponuję, panie profesorze - ponieważ to będzie zadaniem Komisji Kodyfikacyjnej - może pan profesor zechce na ten temat zabrać głos. Profesor Zoll uczynnie pospieszył z pomocą.

Jego poglądy - jak się okazało - są również kontrowersyjne. Profesor stwierdził, że przepis nie powinien być wykreślony…